środa, 9 lutego 2011
Sen - 3 w nocy
W tym śnie stoję pośrodku zburzonej świątyni, nie ma ścian sufitu tylko dwie drogi do dwóch wejść. Jedno wejście jest daleko – kieruję wzrok na to wejście – zaczynam widzieć jak z jego czeluści wylatują dwa szare latające psy. Zaczynają lecieć do mnie, za mną jest drugie wejście – w głębi widzę zawalone przez osunięte bloki skalne resztek świątyni. Wiem, że za chwilę psy mnie dopadną. Stoję bez ruchu – nie mam gdzie uciec. Świątynia znajduje się na jakimś skrawku płaskowyżu – wokół tylko przepaście z każdej strony. Zastanawiam się skąd się dostałam w to miejsce, skoro nie ma drogi wyjścia. Fruwające psy są coraz bliżej - w moich myślach bezradność i bezsiła. Wiem , że za chwilę zostanę pogryziona i zginę w straszny bolesny sposób. Nagle znikąd pojawia się wysoka i b . chuda postać mężczyzny z bardzo długim kijem. Uderza w najbliższego psa – widzę go Na niebie widać jego sylwetkę – leci wysoko – robi się coraz mniejszy na kształt szarej maleńkiej kulki. Jednak za chwilę spada - dokładnie na mnie. Czuję lekkie ugryzienie, ale w tym samym czasie mój obrońca wyrzuca drugiego psa w niebo – niczym żongler szarą piłeczką i podbiega do pierwszego napastnika. Znów długi lot - i drugi pies powraca, znów lekkie ugryzienie i znów zmiana. Wiem, że nie będzie temu końca - psy i mój obrońca są niestrudzeni. Zastanawiam się tylko ile wytrzyma moje pogryzione już ciało - wiem, że pomimo dobrych intencji mego obrońcy, jego starań i ciągłej walki – umrę . Czuję powolne spływanie mojej krwi, pył z rozbitych bloków skalnych miesza się z kroplami mojej krwi. Coraz więcej czerwieni – coraz mniej widoczny staje się szary kolor świątynnego pyłu. Tracę powoli zmysły, ostre słońce świeci mi prosto w oczy, rozmywają się kształty resztek świątyni, zaczynam widzieć zamazane kontury wejścia, z którego jakiś czas temu wyleciały psy. Wiem, że za chwilę pył i ja staniemy się jednością – połączy nas taniec powolnego konania i cichej śmierci. Stanę się częścią tej umarłej przed wiekami świątyni – będę jak ona niema – trwająca w nicości i pustce. I jednego nie jestem pewna – czy chcę tego bardziej niż życia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz