wtorek, 15 lutego 2011
Michał...
Michał - pierwsza z osób, której śmierć przeżyłam fatalnie. Gadaliśmy dość często - miał zranioną duszę, wciąż chciałam utwierdzać go w przekonaniu, że człowiek sam kształtuje swoje życie. Zginął w wypadku samochodowym - prawdopodobnie w godzinę po naszym pisaniu na gg.
Pisany w dniu następnym Jego pogrzebu
Stare dusze, chyba z wieczności
mówią do mnie
poznały już wszystko?
Patrzą mądrymi oczami,
wszystko wiedzą i straszą
pustką.
Wypalone?
Michał... odrzucony przez siostry
dwudziestego siódmego
drzewo i sprasowana maska.
33 - to dużo czy mało?
Czy mogłam
czy porafiłbym
czy umiała...
Nie można zarazić wesołością
już to wiem.
Zwątpienie... cóż bywa i tak...
Jakiś tekst nie w porę
a może właśnie
w odpowiednim czasie.
Rano pogrzeb, a wieczorem śmiech
alkohol i ona - wesołasmutna
i on liczącyna seks
a następnego dnia
tenjedyny
czy jeszcze ważny?
Proszę wciąż - uderz pięścią w stół
wykrzycz swój żal
wszystkie emocje
które w Tobie tkwią...
ale
bo
przecież
CISZA...NIC...BRAK ODPOWIEDZI
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz