http://plfoto.com/133221/autor.html
http://www.youtube.com/user/franeksztajn
http://horror.com.pl/wywiady/wywiad.php?id=3
oraz wiele wiele razy ;)
Tomek - sztylet. To pierwszy nick pod jakim go poznałam. Niepewny siebie ideał. Wciąż budowałam jego ego - które w przeciwieństwie do A. i C. - leżało na dnie. Jego etiudy filmowe, jego scenopisy do filmów, jego opowiadania - wszystko był tak niesamowite, że z każdym jego słowem jakie do mnie docierało dokładałam mu cegiełkę na jego pomniku, które zaczęłam budować w sobie. Nasze relacje na czacie były pioruńsko złe- dla innych. Wyzywaliśmy sie tak, że gdy moja Gosia pewnego dnia czytając nas określiła to krótko: wy się chyba nienawidzicie. A to były nasze trącania, przepychanki, walka na słowa, żarty- czasami niewybredne.
Pisałam mu mnóstwo wierszy - mówił - są jak młyn - ten sam rytm jaki daje odgłos skrzydeł. Zaczęłam robić mu promocję - jego utworów, jego osobowości, jego wewnętrznego piękna pokrytego smutkiem. Opieprzał mnie. zmuszał do obiecywania, że nigdy nikomu nie pokażę jego utworów. Tylko pod takim warunkiem - dostawałam następny. Jego opowiadanie o ludziach mieszkających w supermarkiecie było tak zabawne, że po każdym zdaniu wybuchałam śmiechem. Trwaliśmy tak - może ze 2 lata. I znów Warszawa - 3-dniowy wielki konkurs filmów-horrorów. Tomek był tam właściwie wszystkim - organizatorem, tłumaczem. Poznanie realne - w końcu - podał mi rękę - ja pocałowałam w nieogolony policzek - on się stremował, nadstawił drugi - ja nic - a w środku radość - podniecenie - nawet nie seksualne - on mnie w rękę - zdawkowe słowa - bo ludzi wokół tłum. Na przerwach palenie razem - i nasze spoglądania na siebie - moje ze śmiechem jego z półuśmieszkiem. Obok mój syn z siostrzeńcem... nie było szans na coś więcej ---- zresztą on jako czuwający nad wszystkim miał setki spraw. I moje ręce bezwiednie głaszczące go gdy tylko na siebie wpadaliśmy. Nigdy wobec nikogo nie miałam takiej żądzy dotyku. I jego milczenie - właśnie milczenie - moje gadanie i jego obserwacja. Wiem - był rozkojarzony - ta impreza - zresztą na nic nie liczyłam w końcu byłam gościem wśród tysiąca innych. Zresztą znałam jego życie przecież - nasze wieloletnie rozmowy powiedziały mi wiele o jego psychicznych problemach (dwubiegunowość?), jego kłopotach z rodziną. Mogłam to ciągnąć....wciąż po spotkaniu gadaliśmy. Ale przyszedł czas Jurka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz