sobota, 5 lutego 2011





























NA DŁUGIE POŻEGNANIE


Taka jestem zadziwiona,
no bo Arek - wielka próba,
czy się uda, czy nie uda
to dogranie, to zjednanie
dwojga wnętrz i dwojga nas.

Łatwo zranić, trudniej zlepić,
to, co boli, jeszcze siedzi
we mnie ciągle i powoli
będzie mijać, ale czy
zaufanie można zyskać
po tym wszystkim, chyba nie.

Już myślałam wiele o tym,
by się nie dać ponieść kłótni,
ale cóż - to nierealne,
zawsze zdarzy się fatalnie,
że napiszę słowa przykre,
potem odzew- no i wszystkie
złe emocje, złe nastroje,
co w nas siedzą, wnet wyłażą,
bo za dużo już ich w nas,
we mnie, w tobie. Ach, ten czat!

Jeśli chcesz, niech i tak będzie.
Widać musi już tak być,
że ranimy się w tym pędzie
swych gwałtownych, silnych zbyt
i niestety zagadkowych
żądz i pragnień, no go jak
poznać swe uczucia tak,
by odgadnąć, o co biega
w moim świecie Ewelandii,
gdzie jest dużo słońca w śniegach,
ale także jest i ciemność,
jest i smutek, i powaga,
jest cierpienie,bo to wszystko tak zlepione,
bo to jest kłąb wielkich wzruszeń,
wielkich trwóg i jeszcze sporo
różnych uczuć, ale po co
tak się miotać, tak się wahać,
przecież można się postarać,
by ktoś miły i dość chętny
i do tego też majętny
mnie przytulił, bo on czeka,
a ja ciągle zwodzę i go drażnię,
po co, na co, przecież pragnę
jego rąk i jego burzy,
która dobrze nam posłuży
do tej walki (tak on pisał)
pełnej żaru i rozkoszy,
a ja jemu: your hands on my body
oraz: tęsknię, myślę wciąż.

Taka jestem rozdwojona,
no bo ciągle słowa, słowa,
a gdzie czyny - jak zachęcić,
aby się on nie zniechęcił,
nie za ostro, nie za szybko,
bo doznałam już przykrości,
gdy za prędko chciałam. Złości
pełno było, potem starań,
by pan Czarek się przebłagał.

"Więc ostrożnie, pomaleńku.
Ty myśl o mnie, mój skarbeńku,
co dzień, co noc - bo przyjemne
te obrazy twe codzienne,
często mi przeszkadzasz w pracy,
ale Pani ci wybaczy,
bo tak szybko się podnieca,
a ty ogień w niej wciąż wzniecasz
i spokoju jej nie dajesz,
ale ona lubi, daje
przyzwolenie na kochanie,
na całusy, rozbieranie,
na ten pożar, na to zwarcie
naszych ciał, bo ja otwarcie
mówię: pragnę tej pieszczoty,
tej bliskości i ochoty
na zbliżenie, wykonanie
tych pozycji - zgoda na nie,
choć ich wcześniej nie robiłam,
myślę, że się już odbiłam
od wahania i rozterek.
Bo czy warto - pomyśl sam,
no, czy warto wzbraniać siebie
komuś, kto pożąda mnie
i tęsknotę we mnie wzbudza,
tak rozpala, że się budzę
i rozmyślam o alkowie,
ścianie, łożu i podłodze.
Prysznic, stół - gdzie jeszcze można -
paniwładca szepcze: "Chodź na
fotel, bo tam lubię cię najbardziej,
całe ciało wnet przygarnę:
usta, piersi bardzo blisko,
a ja w tobie, a ty na mnie
i te ruchy - już ogarnie
nas to piekło i twe drżenie
ja wyczuwam. Przyjdź, aniele,
obiecuję tobie wiele:
to spełnienie, te rozkosze,
przyjdź tu do mnie, bardzo proszę,
bo jesteśmy już złączeni
umysłami, więc nie czekaj,
daj mi siebie, bo ja (wiesz to)
jestem panem władcą twym,
na nic opór, na nic czaty
nie pomogą, bo na raty
siebie oddasz po kawałku.
Dusza, serce i to ciałko -
- wszystko moje, ty już dawno
o tym jesteś pewna, więc
po co zwlekać, po co czekać?
Daj, co moje i zobaczysz,
czy na długo mnie zabawisz,
bo jak znudzę się, to bywaj,
żegnam czule, ale spływaj.
Ale skończy się udręka:
na twym ciele moja ręka,
w twojej głowie moje myśli,
więc, jeżeli sobie myślisz,
że to koniec, odważ się
przyjść tu do mnie i dać mi
swoje słowa: Pragnę cię."

Mój Areczku jak ten dialog
ci się widzi
trochę lepszy
trochę inny,
ale chyba bardziej płynny,
ale chyba w nim płomienie
naszych uczuć
naszych przeczuć.

Mi pasuje - te podniety
to coś dla mnie,
lubię je
i na żywo, i we śnie.

Znów bazgroły, no cóż, nie wiem,
kiedy wyślę, bo nie będę
wiedzieć jak ci się spodobał,
tak za krótka jest ta doba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz