piątek, 4 lutego 2011

człekowstręt - Grześ









Grzesia uwielbiałam. Godzinami pisaliśmy - właściwie o niczym. Był - tak go sobie wyobrażałam wtedy - wyposzczonym seksualnie prawnikiem bluzgającym na ogóle adekwatnie zresztą do swego nicku. Co jakiś czas łapali się za łby ze sztyletem - często właziłam między nich i albo podjudzałam albo godziłam - w zależności od nastroju wieczora :) Miał jakąś fobię na temat swojego wyglądu, nigdy nikomu nie przysłał swojej fotki, poza tym nienawidził plotek. Gdy kiedyś do sampera (romantyka z urody zresztą) napisałam na ogóle, że piękny itp itd - Grzesiek oburzony wyzwał mnie od kolekcjonerek fotek. Nie lubił we mnie tej plotkarskiej mojej natury - gdy cokolwiek na ogóle o kimś prywatnie pisałam - złościł się i klął w żywe oczy. Podpuszczał mnie niemiłosiernie. Pamiętam sytuację, gdy Sylwia-zjawka rozstała się z realnym facetem, namawiałam Grzesia na zainteresowanie się nią. Byli wiekowo i intelektualnie b. podobni - ubzdurałam sobie, że zostanę swatką. Opisałam Grzesiowi wygląd zjaf - on w te pędy poleciał do niej na priv - ona do mnie z pretensją, że nie mam prawa opowiadać o jej fizycznym wyglądzie - a Grzesiek śmiał się w kułak, że mi nosa utarł. Po latach znalazłam go na nk - być może miał racje, bo wygląd jego był...nieważne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz