poniedziałek, 10 grudnia 2012
zmienna - jak pory roku
lapidarnie rzecz ujmując
nie wiem ile ja pamiętam
z tamtych chwil gdy byłam z tobą
to się dzieje malinowo
te całusy te dotnięcia
są przyjemne lecz przymknięcia
oczu zbyt są częste- wybacz
a jeżeli wieloryba
zechcę byś mi złapał wtedy
niepotrzebne będą ledy
ni zeusy jak łąbędzie
och kochanie - co to będzie
gdy zawrócisz mi w mej głowie
przyjdzie świt i powiem tobie
nie chcę już innego wcale
nie potrzebne mi ruczaje
ani zdroje wody nawet
tylko ty ja - tak - naprawię
swe stosunki i z innymi
och - laboga - czy ja krwawię
nie zaplączę się za bardzo
bo są tacy co mi kadzą
te uśmiechy i bajery
mam na co dzień
to mnie zmieni...
dzień wystarczy albo dwa
do innego pójdę - pa ;p
dla n. - znów czekam...
a gdyby tak
zapomnieć
o
kruku nevermore
krwi w lustrze
własnej wyobraźni
bólu egzystencji
zamkniętej kuli
czerwonych trzewiczkach
zjawie dziecka
każdy strach
wypływa z podświadomości
od niej nie ma ucieczki...
mówisz alkohol
odpływanie w nicość
gdy dotykiem
zamieniam twoje strachy
obojgu tak nam potrzeba
czułości
niebytu
spłonięcia
może dlatego
wczepiliśmy się w siebie
tracąc oddech
pijani sobą
sen o t.g.
gdy przychodzi nowy świt
zastanawiam się jaki dzień przyniesie
zapewne jak każdy
boję się
bólu zapomnienia
smutku bezbrzeżnego
braku nadziei
i niedostatku słońca
wiem
tylko dotyk i ciepło
sprawią
że grudniowy ponury nastrój
pryśnie
nie jak bańka
bo myślenie o nietwałości
też bywa przykre
nocą
przyszedł do mnie ktoś
w czarnej skórze
motocyklisty
nie wiem czego się obawiam
przecież on
chce tylko mnie całej
oplątując jak pająk
czyha
na moją słabość
wciąż uciekam
pamiętając
że nie łamię
norm które sama stworzyłam...
sobota, 8 grudnia 2012
zmyślenia...
romantyczna ta opowieść
wcale się nie wydarzyła
lecz powiastkę można upleść
gdzie mężczyzna silny ciałem
i duchowo tak dojrzały
że pomyśli za kobietę
co ma zrobić by obojgu
było miło niczym w raju
smętne czoło rozpogodzi
porozpędza wszystkie troski
pozabija wszystkie stwory
te zmyślone i te żywe
zniszczy całe zło na ziemi
wzniesie miecz błyszczący nagi
by wrogowie już z daleka
zobaczyli kto tu rządzi
a kobieta będzie wzdychać
oczy wznosić - patrzeć czule
modlić prawie jak do boga
w razie trwogi to zakrzyknie
w razie bólu to zemdleje
mój ty boże nie pozwalaj
byśmy były jak mimozy...
odcinanie - Koni&J
te ciągłe pytania
dawane bez sensu
czy są prozaiczni
ci ludzie bo jednak
pytają nie wiedząc
że mamy też dusze
czy chcą to zagłuszyć
czy nie zastanawiając
nad swoim tym wnętrzem
co dane od boga
bo ciało szatana
siedliskiem jest przecież...
nad tym czego duch ten
zapragnie - w zadumie
czy ktoś się zatrzyma
by siebie wysłuchać
w tym pędzie i zgiełku
gdzie reklam tysiące
gdzie by poznać siebie
to trzeba chwilowej
i ciszy skupienia
i wiarę w ład rzeczy
spokojność - plan boski
czy prawdą jest jednak
że wschód z tą mądrością
zamknęliśmy z hukiem
by zachód nam zechciał
dać tylko kult ciała
wir zamęt brak czasu
na siebie samego
ja czekam...poczekam
być może się zmieni
i tamten pan w masce
i ten grymaszący
wiem tylko że nic tu
nie wskóram bo oni
w swej złości opluną
złorzecząc
poczekam
ja czekam
ta wieczność jest moja
sobota, 1 grudnia 2012
Wielki Wóz...
na ciemnym niebie
szukam drogowskazów
jak żyć
by osiągnąć
permamentne szczęście
wszyscy mówią to nierealne
tylko wieczny spokój
uwalnia od trosk
codziennej egzystencji
a przecież tak niewiele trzeba
jedzenie spanie
zawieszona
między lenistwem npcetów Cejrowskiego
a pracoholizmem bliskich
nie umiem wybrać...
praca dowartościowuje
brak marazmu
daje satysfakcję
nikt mi nie powie
że jest inaczej
lecz i totalne nicnierobienie
ma swoje zalety
choć osobiście
wolę pracę z przerwami
wybieram
złoty środek
pół na pół...
relaks i znój;)
czwartek, 29 listopada 2012
skojarzenia
wierzby z włosami
jak płaczące kobiety
stojąc przy wodzie
wspominają przeszły czas
stare kobiety
których nikt nie głaszcze
gdy nocą wtulają się
w koc
tylko poduszka elektryczna
i ciepły kaloryfer
dają im
odrobinę żaru
Panie nie pozwól
by ich zgorzknienie
owładnęło
moją duszę...
N. - tęsknie patrząc w okno...
na mój dotyk
reagujesz tak
że nie wiem
czy krew buzując
w naszych żyłach
nie zmieni koryta
twoje ciało pulsuje
gdy moje dłonie
błądzą po skórze
stapiając się z sobą
nasze ciała
stają się
prozaiczną jednością
choć sam proces
jest poezją
perełki westchnień
krople szeptów
nizam je w sobie
by po czasie
zamienić w słowa
nieadekwatne
do tamtych chwil
ułomne litery
kalekie wyrazy
nie oddają
pękania z rozkoszy
ciał
pamiętam... (dla N.)
oglądam w lustrze
odbicie swoich oczu
w których widzę
pamięć minionych chwil
nigdy nie jestem pewna
czy momenty uniesienia
były moim udziałem
twoje ciało
badane językiem ustami
opuszkami palców
pamiętam dokładnie
jego strukturę i gładkość
wszechmocna siło
daj mi część swojej mocy
bym mogła przetrwać
pustkę swoich rąk
nocą ponoć (choć dla mnie to już dzień)
o 3 nad ranem
wszystko wydaje się nierealne
uczucia do kogoś
lubienia i antypatie
może ciut
współczucia dla bliźnich
machanie grabarza
nawet Gutek
śpiewa o braku miłości
trochę ciszej
głośne gitary
i zabijanie w sobie
beznadziei
jeszcze 3 godziny
i wszystko
odzyska barwy miodu
wtorek, 27 listopada 2012
dzień za dniem (koni mi jednak żal?)
w piątek trzysnastego
koty są tak czarne
że gdy mnie mijają
patrzę z zadziwieniem
cegły wciąż spadają
na ulicy gwarno
przechodzę i widzę
zagonionych ludzi
pędzą i nie patrzą
na nic dookoła
zauważą w końcu
bliźniego czy nie
zmianę w oknie jakimś
liście na chodniku
chmury za stalowe
czy ławeczkę w parku
czemu zastanawiam
się wciąż nad spokojem
wyciszeniem zdrowiem
tym wewnętrznym kogoś
filozofią wschodu
przesiąkam jak gąbka
gdzie czas na spoczynek
relaks i spełnienie
szybki seks dla jednych
dla drugich sport jakiś
trzecim uśmiech dziecka
a czwartym zgorzknienie
i dziwią się potem
że choroba przyjdzie
wtedy spowolnienie
i płacze nad sobą
zanim zachorujesz
zastanów się chwilę
czy warto zabijać
swoje ciało w pędzie
coś za coś pamiętaj
oprócz ciała dusza
gdy ona choruje
krzyczysz niespokojny
wiecznie ci potrzebne
ale co - sam nie wiesz
a wystarczy z sobą
sam na sam pogadać
nie zagłuszać radiem
czy muzyką głośną
kto nie chce wysłuchać
siebie jak w spowiedzi
niech liczy na straty
tak jest już niestety
gdy nie dbasz o całość
zacznie ci szwankować
jakaś część by potem
zatrzymać się zechcesz
pomyśleć przez moment
i czego chcę w sumie
co mi w duszy łka
poniedziałek, 26 listopada 2012
wodą być...
tak lubię
oglądać
kręgi na wodzie
regularne okręgi
idealnie krągłe
między którymi
odstępy też równe
zamienić się w jeden
czuć że obok
w niedalekiej odległości
jest ktoś identyczny
wystarczy krok
a będzie przy mnie
mój bliźniak
sąsiad kochanek
a przecież
nie muszę marzyć
nie muszę szukać
jest co jakiś czas obok
i tylko zastanawiam się
czy to nie sen
czy wyobraźnia nie mami
skoro jest tak ...
niedziela, 25 listopada 2012
Jako róża...
rozkwitam różą
dla ciebie tylko
płatki rozchylam
na powitanie
tyle znam sztuczek
by wzbudzić w tobie
zamęt i drżenie
marzeń spełnienie
nic nie jest proste
powiesz w zadumie
za dużo doznań
za mało spotkań
za krótkie noce
i dni tak pędzą
gdy my we dwoje
czas jest niebytem
zamknięci w kuli
wspólnych rozkoszy
tak zaplątani
zjednani z sobą
i tylko słowa
nam niepotrzebne
powiem za dużo
nie to co chciałbyś
omijam łukiem
marzenia duszy
tylko fizyczność
tak jest wygodniej
niech niewygodny
dla nas romantyzm
zostawi serca
w spokoju bowiem
tak jest bezpieczniej
po co przysięgi
poważne plany
co będzie potem
trwajmy w tym kręgu
westchnień odpływań
pragnień oddechów
wzlotów i zmagań
cielesność podaj...
wtorek, 20 listopada 2012
niepoważnie
krokodyle łzy wylewasz
jeśli źle to ciężka sprawa
ja ci mówię jako Ewa
że porzebna ci naprawa
śrubki trzeba podokręcać
naoliwić stare tryby
ja cię wcale nie chcę wkręcać
ani nie chcę pójść na ryby
nie mam potrzeb ani chęci
by cię zmusić do działania
ale ruch mnie bardzo kręci
zastój precz - i nie zasłaniaj
się zmęczeniem brakiem czasu
to wymówki trochę słabe
chodźmy na zwiedzanie lasu
i połapmy choćby żabę
wezmę cię za rękę chwilę
byś zabłądzić nie był w stanie
tak przejdziemy jedną milę
napotkamy płową łanię
zdjęć porobisz co niemiara
potem jakiś odpoczynek
i znudzeniu powiem wara
do rozważań jest przyczynek
bo co dalej towarzyszu
czy odetchniesz wyluzujesz
zerwij garść tego sporyszu
co tak rośnie - czy to czujesz
jak tlen w płucach rozwesela
jesteś coraz lepszej myśli
byle dotrwać do wesela
jakiejś krewnej- czy Gabrysi
zatańczymy tango razem
ty prowadzisz - ja poddaję
się bez słowa - tym obrazem
wiersz zakończę -rękę daję;)
poniedziałek, 19 listopada 2012
do N. - a ile (z dedykacją J. Kleyffowi)
dróg jest tysiąc lub więcej
każdy krok to wyprawa
w stronę czyjegoś świata
pooglądam je z bliska
te kolory tak ważne
dusza przecież ma cienie
czerwień zółć czy też zieleń
wszystko w różnych proporcjach
tego pana w niebieskim
jasnym prostym i białym
tylko na samych końcach
trochę widzę szarego
tamten jest w pomarańczu
ciepłym i migocącym
gdy się zbliżę rozjaśni
ciut różowym i beżem
już następny podchodzi
w czerni złocie i brązie
by z nim złączyć swe serce
trzeba dużo czułości
poodganiać tę ciemność
bo w swej duszy ma lęki
jakieś złe doświadczenia
co zmieniły go w kamień
pełen różnych sprzeczności
zaufania w nim zero
nigdy szczerze nie mówi
woli milczeć i słuchać
o czym myśli zagadka
czym się smuci nie zgadnę
ile dróg mam wydeptać
by się odkrył choć trochę
pozy gesty i miny
nie odgadnę niestety
i tak trwamy - tak pięknie-
lecz co dalej... się głowię
prosi oddaj mi siebie
swoją duszę i ciało
pozaplątuj się we mnie
byś nie chciała wydostać
i tak tkwimy w układzie
intensywnie i dziwnie
może pytać? - odpowie
może czekać na słowa
może odejść - czy umiem
skoro jest idealnie
dopasować się mogę
jak dłoń w dłoni
zespala
czy zbyt dużo wymagam
czy te lęki za duże
zmienić siebie zezwalać
na istnienie tajemnic...
komuś... (chyba Z.)
nagie myśli
o czwartej nad ranem
są jak drzewa
zmoknięte i smutne
przetaczają się chmury
na niebie
co jak ołów ma kolor
weź do ręki
pastele
i namaluj mój smutek
ten posępny jak szarość
połączona z burością
nie chcę więcej
tych tonów
czy mi zabrzmisz radością
i zadźwięczysz jak harfa
o tysiącu strun srebnych
które w słońcu migocą
jak światełka w ciemności
proszę tylko o jedno
rozjaśń świat mój
jasnością
niedziela, 18 listopada 2012
świat szpitalem
kawałek po kawałku
zamieniam się
w skałę Piotra
znieczulam się
by jak obojętny widz
zrozumieć
wciąż proszę Boga
o spokój w sobie
a jednak
Toltekowie mieli rację
stwierdzam to
chwilowo zarażona
poznanie
rozumiem
pozy i gesty
akceptuję
choć nie do końca
zasady rządzące
światem
nie pochwalam
brudu i beznadziei
nie pozwalam
na ranienie
ale
mija czas
i słońce
zamazuje złe kontury
nowa?
uodparniam się
na
chamstwo
zawiść
zazdrość
podłość
pomimo to
kleszcze bezsiły
wytrącają mi
z ręki
pogodę ducha
piątek, 16 listopada 2012
po rozmowie i alkoholu z K.
letnie rozpalenie
daj mi Panie
pożar ciała
przebacz mi Panie
światłość chwilową
racz mi dać Panie
sto razy pytałam
skoro dałeś nam
ból pożądania
czemu tak rzadko
dajesz jego spełnianie
potrzeby ludzkie
sen jedzenie seks(?)
niczym zwierzęta
i tylko cywilizacja
nas hamuje...
natręctwa
białe jabłka Carrolla
jem wieczorem
tuż przed snem
historia miłości
która jest też moją
natrętna analogia
nasuwa się sama -
bezwiednie
patrzę na Etericha(N.)
oczami Isabelle...
gorycz
lepszy świat
który mami
kolorami niebytu
choroba natłoku myśli
jedni zabijają ją
alkoholem
znieczulenie
setka sztach lub seks
trzy razy s poproszę
dla N. -który raz... już przestałam liczyć
touch me
tylko twoje dłonie
są moim światem
jak w niebycie
trwamy będąc obok
kiss me
pocałunki niczym ptaki
sfruwają na moje ciało
ich lekkość
przypomina dotyk skrzydeł
want you
sycisz mnie
swoim ciałem
wciąż głodna
nie pragnę niczego więcej
give me youself
niczego więcej
w chwili bez czasu
jestem nasycona tobą
na tak krótko...
dla N. przed następnym
popatrzenie sobie w oczy
tęsknie z żądzą czy uczuciem
jest tym wstępem który lubię
na początku poczuć z tobą
nie jest łatwo się zrozumieć
ty chcesz karmić swoje zmysły
obrazami czy zapachem
może dotyk też jest ważny
szyję badam i policzki
brodę zarys szczęki oraz
twe powieki czoło usta
obrysuję swoim palcem
kontur warg - wilgoć języka
sunę w dół by mięśnie wyczuć
jak tężeją pod dotykiem
gładkość skóry- sprawdzę dłonią
i językiem bo tak lubię
słony smak czy słodki będzie
to zależy czym nakarmisz
swoje głodne usta - powiedz
jaki dotyk jest najlepszy
skoro wszystko dla mnie dobre
każda czułość i pieszczota
idealna bo te chwile
wciąż wzmagają me pragnienie
i wciąż mało mi niestety
ślady śliny mej na piersi
twojej znaczą drogę w dół
i sunę -brzuch podbrzusze
czuję lekkie drżenie twoje
twoje czy zniecierpliwienie
kiedy usta me obejmą
miejsca gdzie wrażliwość twoja
pozostanie na mej łasce
będzie lekko delikatnie
by pobudzić twoje chucie
byś nie myślał o czymś innym
niż o moich dłoniach palcach
i języku wargach czy miękkości
którą daję -przecież całą
czy poczujesz moje wnętrze
gdy się wedrzesz- prawie siłą
oddam siebie całą przecież
w swej ekstazie spłonę chwilę
by za moment to odeszło
chwila przerwy- znowu zamęt
w myślach - nie chcę i przerywać
tych magicznych -tak- uniesień
dasz mi więcej - ja wiem o tym
oddasz siebie mi na własność
aż poczuję twoje wzloty
gdy osiągasz apogeum
jest tak błogo - nie przestawaj
nasze ciała wiedzą o tym
które z nas jak reaguje
na drugiego - jakie słowa
i pieszczoty są potrzebne
do podniety - do pożaru
by twe serce biło szybko
bym ja cała była w ogniu
oddajemy siebie wzajem
tak to lubię -wiesz już o tym
ale cóż...wiersz nie jest taki
jaki w planach miałam- przebacz
nie jest łatwo wenę zmusić
do rygoru czy ujarzmić
jak zwierzęcia które w łańcuch
i niech stoi i niech warczy
ja nie będę weny prosić
wyszedł wiersz- ot jak igraszka
trochę smutna ciut gorąca
jak ciał naszych połaczenie
ty ocenisz - ja poczekam
czekam czekam - na zbawienie...:)
Anisurowi
maybe
my hand in your
maybe
we will happy
but
if i sinking song
i want
you sinking with me
maybe
hours will be our
maybe
my body will be your
but
i dont know this now
i want
know which your soul
i know your smile
and lips
i know your eyes too
but
i want see your thinks
how
you tell me
my boy
niedziela, 11 listopada 2012
two
my body
is only me?
i remember us
and
im thinking
what is possible
you & i
together
one body-one soul
where is my freedom
and where i'm
when you in me
tell me
its true or not
i like
when we are close
but
i like be myself
too
the indecisions
dont dead
never
ranki... (wiem Grzesiu wiem)
podniety
o piątej nad ranem
tak niezbędne
według nich
wciąż powtarzam
jak echo
działania się liczą
ale cóż...
tkwić w marazmie
jest łatwiejsze
ponoć
w świetle monitorów
zasypiają
jak dzieci
przed witryną ze szkła
strach (pomimo wszystko)
wieczność czeka
wiem to od urodzenia
z każdym krokiem
coraz bliżej
czekać i trwać
w bezruchu
czy zagłuszać
świadomość
bezsensownymi działaniami
tyle dróg
każdy z nas
zabija w sobie lęk
cholera
przecież jesteśmy śmiertelni
starzejemy się
z chwilą
gdy spadają owoce
ale nawet Piotrusie P.
pomimo niechęci
do dorosłości
tracą
idealne napięcie
podbródka
i tylko
tłucze się myśl
będzie dobrze
wszystko będzie dobrze?
dylemat
nie do końca
jestem przekonana
czy prawidłowy rozwój
mojej osobowości
miał miejsce
w zamierzchłej przeszłości
być może
coś poszło nie po myśli
stwórcy
który pomimo swojej boskości
stworzył kogoś
tak słabego jak ja
wciąż zawieszona
między
anielskimi skrzydłami
a diabelskim uśmiechem
proszę siły
czyste lub nie
o równowagę
niepewna
kto szepcze mi do ucha
boję się
że niczym mniszka
z"Ognistego anioła"
dam się unieść
demonowi pożądania
Boże skoro stworzyłeś
żądze
daj mi znak
że jestem potępiona
sobota, 10 listopada 2012
znów N. (po i przed)
smakuję ciebie
językiem
wargami
moja ślina
zostawia
na twojej skórze
ślady
moje dłonie
poznają
twoją gładkość
napięcie mięśni
gładząc cię
osiągam stan
idealny
trudno określić
co to
czułość
tkliwość
czy magia chwili
tak jakby
w tym momencie
całym moim światem
była
planeta twojego ciała
to impresja
wiem to dobrze
ale póki trwa
jesteś bogiem
dla moich ust i rąk...
zatrzymania
bezdrożem
idę do ciebie
nie zważając
na niebezpieczeństwo
nie jestem pewna
czy zechcę
prosić i błagać
bo przecież
istnieją
rogi za którymi
można zniknąć
drzwi
które mogę zamknąć
sina dal
inne światy innych
czekam
aż
zaprosisz mnie do tańca
nie chcę stać
sama na parkiecie
im dłużej to trwa
bym większe
zniechęcenie
coraz mniej słów
nie wiem
czy warto
cokolwiek...
czwartek, 8 listopada 2012
first once
i remember
my eyes
which looking
for your body
i like
your hands
on my arms
i kiss
(in my thinks)
lips neck and chin
i know -
im living
when
we together
love of bodies
song without words
i want be
with you
for ever
despite all
its unreal
yet
N. - następny obrót
czasami
brakuje mi oddechu
gdy wtulona
w twoje ciało
trwam
czuję pulsowanie
po
w trakcie
ten wspólny rytm
pobudza
jest tak potrzebny
mi i tobie
aż żal przerwać
odsuwamy w nieskończoność
odsunięcie swoich ciał
od siebie
przeciągamy
by jak nadłużej
czuć
zapach
smak
dotyk
miękkość ciał
ich gładkość
zdumiewa
nie zaprzeczaj
gdy przesuwam palcami
po twojej skórze
że nie jest z jedwabiu...
następnego dnia (oczywiście N.)
nowy dzień
wciąż wspominam
nasze zgranie
moja wyobraźnia
zamienia wspólne sekundy
w krople miodu
pasujemy do siebie
jak dwie połówki
jeśli nawet
to uczucie chwilowe...
dopiero brak ciebie
uświadamia mi
że nie jestem cała
to dość karkołomne
ale
czy
jesteś dopełnieniem mnie?
wiem
euforia dnia poprzedniego
wszystko jawi się cudem
bo w ciele
wciąż obecna jest
endorfina...
stan
pełnego zadowolenia
dziękuję ci za to
stukrotnie
środa, 7 listopada 2012
Bóg i N. (z kosmosem w tle)
rozmyślania
o 5 nad ranem
with him or without
nic nie jest proste
a jednak pragnienie
i like myself allways
poznać ukryte
przez Boga czy szatana
i want his -all body
prozaicznie pragnę
objąć we władanie
wszechwiedzę
but he will wait- too
zespolona z kosmosem
pojednana i złączona
its true- we together
tylu ludzi o to błagało
kto jest z nich
wygranym
i know- this is erzac
niech stanie się światło
w nim jawi się wszechświat
im sensual woman?
zamknięta w swoim ciele
czekam na spotkanie
z wszechrzeczą
my God - im fire
zanim to osiągnę
jak robak pełzam
prosząc o cud
i and you together
niech stanie się jasność
czy wtedy zostanę zbawiona?
i have love or not?
narzekania... i hate myself for this
normatywnie rzecz ujmując
jestem trochę zamyślona
wciąż mam w sobie stany które
trudno zbadać i określić
ja spokojna i rozważna
niczym matka i Teresa
bo spragnionym łyka podam
siebie jeśli ich ochota
lecz nie wszystkim
lecz wybrańcom
którzy też mi zaspokoją
moją chęć -potrzebę raczej
na żar ciała - spłonę duszą
zwęglę się by już za chwilę
odrodzoną stanąć obok
jedno tylko mnie nurtuje
czemu tylu prozaicznych
widzi w tym techniczne próby
czyż namiętność się wyćwiczy
jak zginanie swego ciała?
wyprost skłon i już gotowi
na zapasy -zero myśli
że do tego trzeba dodać
szczyptę duszy - i zamieszać
ta mentalność tak zachodnia
tylko ciało - zero z siebie
zastanówmy się panowie
co w was siedzi - jeno chucie
pornografia i pornosy
w każdej głowie
zero uczuć
nagie ciała seks bezmyślność
że masz duszę jeden z drugim
niczym zwierzę bez zatrzymań
jaki jestem w swoim wnętrzu
zaspokójcie swe potrzeby
kęs jedzenia łyczek piwa
sesja pchnięć i koniec pieśni
potem spanie - odpoczynek....
czas do pracy
Norbertowi (czekając)
chłód i spokój
niczym grabaż
milknę
gdy moje ciało
zamienia się
w kamień
krzepnę
stając się
beznamiętną
im mniej ciepła
tym bardziej
jestem obojętna
rozpalając mnie
miej na względzie
moje stany
duchowe
jeszcze kilka chwil
moje ramiona
z twoim ciałem
stworzą całość
za każdym razem
zadziwiona
zastygam w bezruchu
twoja bliskość poraża
i tylko nie wiem
czy gdy biją nasze ciała
słyszysz że to jeden rytm...
Tomkowi Z. - a jednak :)
groch z fasolą
jednak wolą
by we dwoje
w niepokoje
wpadli trochę
bo z tym grochem
nieciekawa każda zwada
to po prostu nie wypada
by fasola w samotności
policzyła ilu gości
przyjechało na potrawy
lecz czy każdy dobrze trawi
czy nie trzeba jakichś leków
nie udajmy że do Greków
bliżej nam niż do Bułgara
włóż warzywa lecz do gara
potem zupę podasz smaczną
lecz jest sprawą dość dziwaczną
że łyżkami byś mnie jadł
czyż nie jestem tak bez wad
jakieś znajdziesz wykorzenisz
i jeżeli się nie zmieni
twój stosunek do jedzenia
będę wciąż jak pani Henia
mieszac warzyc i gotować
aż ma zupa już gotowa
wejdzie wprost na łyżkę sama
i będziemy aż do rana
sączyć ją tak bez pośpiechu
och - daj tylko ciut oddechu
prosto w usta tak jak lubię
jeśli nie - to ja pogubię
strąki ziarna i ogonki
prosto tak - bez swej osłonki
będziesz gołym jak Turecki
święty który wprost na pole
poszedł sobie - tak w mozole
wróci jutro lub za tydzień
w wielkim zbędnym -lecz we wstydzie
ja pocieszę jak swojego
chociaż już nie będę jego...
koni- proszę o więcej
wieczność
rozciągnięta w nieskończoności
połyka każdą duszę
idą bez wysiłku
by po tamtej stronie
stać się ciemnością
w kosmosie
niebo
pulsujące energią
zmarłych ludzi
wypełnia nam pustkę
ciągłej niepewności
zamienię się
w cząsteczkę światła
byś patrząc w gwiazdy
pomyślał-oto ona
KONI - też mi żal...
jakie to trudne
pomimo chceń i tęsknot
złączyć samych siebie
złakniona ciebie
zamykam serce na klucz
proszę o brak cierpienia
goryczy w ustach
słonych łez na poduszce
zatrzaśnięta
w pułapce twoich ramion
jak zraniony ptak
śpiewam tkliwą melodię
tak bardzo chcę
pozostać w takim stanie
wyższy stopień ?
wtajemniczenie
potrzebuje zrozumienia
zrozumienie rodzi się
w samotności
samotność to wyrzeczenie
wesołości
brak wesołości to smutek
smutek to powaga
powaga nie przystoi
Ewom...
wtorek, 6 listopada 2012
po ... (Koni?)
smutek
to najlepszy stan
grabaż
moralne tango
i gorycz złych pamięci
znów
niczym zbyt pełna czara
wylewam z siebie
słowa-żale
panie
tyle razy się modliłam
uczę się pokory
i cierpliwości
gryzę wargi
gdy ból istnienia
zlewa się w jedność
z bólem chwili
bo świt
bo mrok
bo brak
jasności mi trzeba
wiem o tym
wtedy żadne mary
nie połkną
mojego serca
dotykanie niezbadanego
obrazy pod powiekami
kolory nieśmiertelności
po zamknięciu oczu
jestem krok do poznania
wszechrzeczy
jednak ostre słońce
lub czyjś krzyk
oddala mnie
z prędkością sekundy
znów z mozołem
dojrzewam
do stanu boskości
i znów milkną
we mnie światła
gdy czyjaś fala
burzy mój porządek rzeczy
chcę zostać filozofem
w cichości
nie będzie mi to dane
w jazgocie codziennego dnia :(
witraż...
kolorowe szkiełka
na twojej twarzy
gdy stoimy w ciszy świątyni
słońce o barwach krwi
znaczy twoją twarz
żółć zieleń i czerwień
z domieszką błękitu
zamienia oblicze
we fresk
tak łatwo go zetrzeć
wystarczy łyk mroku
Chyba dla J.
nie pokazuj
prawdziwego ja
wolę
nieszczery uśmiech
maskę klauna
grymas wesołości
prawda boli
to oczywistość
tylko do dziś
nie wiem
czy twoje ostre słowa
nie są kłamstwami
sobota, 3 listopada 2012
Koni (powroty)
tak bardzo pożądam
intelektu (czy wezmę?)
a ty cielesność
stawiasz na podeście
dotyk smak wilgoć
wiem to dokładnie
wmawiając mi swoje stany
odkrywasz siebie
ale czyż
rozum i ciało
to nie cała ja?
nie chcę być
niepełna
jak niedopita
szklanka
wypij mnie
jednym haustem
może wtedy
będę szczęśliwa?
intelektu (czy wezmę?)
a ty cielesność
stawiasz na podeście
dotyk smak wilgoć
wiem to dokładnie
wmawiając mi swoje stany
odkrywasz siebie
ale czyż
rozum i ciało
to nie cała ja?
nie chcę być
niepełna
jak niedopita
szklanka
wypij mnie
jednym haustem
może wtedy
będę szczęśliwa?
Tomciowi z daleka (Ryszard Gloucester się kłania)
obrazem obraź
narysuj
karykaturę
naszych czasów
naszych przywódców
duchowych
jeśli istnieją
w zalewie
informacji
nie wiemy już
co jest prawdą
choć ja sama
wychodzę z założenia
że każdy ma swoją
prawdę najprawdziwszą
swój pogląd na świat
i swoje widzenie
psa i latarni
proszę tylko
jeśli będziesz
malować mnie
dodaj mi barw
w kolorze słońca
narysuj
karykaturę
naszych czasów
naszych przywódców
duchowych
jeśli istnieją
w zalewie
informacji
nie wiemy już
co jest prawdą
choć ja sama
wychodzę z założenia
że każdy ma swoją
prawdę najprawdziwszą
swój pogląd na świat
i swoje widzenie
psa i latarni
proszę tylko
jeśli będziesz
malować mnie
dodaj mi barw
w kolorze słońca
modlitwa o 5 rano
lubię
spokojny sen
ciepło rąk
wielki świat
beztroskę i śmiech
a jednak
układam puzzle
z niepokoju
to nieprawda
że ludzie są źli
wiem to
doskonale
wciąż uczę się
czemu
postępują
jakby
mieli w rękach noże
proszę Boga
całą sobą
o siłę w sobie
wiem
jestem boginią
potrafię
oddzielić plewy
tylko czas
jest prawdziwym
przyjacielem
owijam się
kocem-snem
przeczekam
to co nieprzyjazne...
spokojny sen
ciepło rąk
wielki świat
beztroskę i śmiech
a jednak
układam puzzle
z niepokoju
to nieprawda
że ludzie są źli
wiem to
doskonale
wciąż uczę się
czemu
postępują
jakby
mieli w rękach noże
proszę Boga
całą sobą
o siłę w sobie
wiem
jestem boginią
potrafię
oddzielić plewy
tylko czas
jest prawdziwym
przyjacielem
owijam się
kocem-snem
przeczekam
to co nieprzyjazne...
czwartek, 1 listopada 2012
my...my...my (w różnych pozach)
w albumie
mojego serca
wkładam chwile
spędzone w szczęsciu
nikt nie zabierze
nie podejrzy nawet
ile momentów
jest twoich
jak stare fotografie
oglądam
kawałki wspomnień
gdzie my
razem - nieodmiennie
wiem że dasz mi
nowe
zamknę je znów
w pamięci
mówiłam ci nie raz
niech trwa
niezmiennie
nasz spektakl
bez prób generalnych
wciąż na scenie
mojej wyobraźni
fotosy z przedstawienia
do wglądu
dla wybranych ;)
kochanie - to nie my (toniemy?)
rozważmy
za i przeciw
rozsądźmy
czy warto
postawić na szali
czyjeś szczęście
i ta niepewność
czy rzeczywiście
będzie szczęśliwym(ą)
alternatywna rzeczywistość
gdyby można
zajrzeć
w nią
bez uszczerbku
na umyśle
spoglądam w lustro
czy to naprawdę ja
zatraciłam po drodze
swoje jestestwo
nie chcę szarości
dylematów dnia codziennego
gdybyś chociaż
pomalował mi
świat na czerń i biel...
Jestem
Unoszona przez wiatr
niczym pióro
z kruczego skrzydła
jestem tak
niematerialna
że czasami
zastanawiam się
czy istnieję
przezroczysta
jak szklana kula
zamykam się
przed
chamstwem i wrogością
panie
miej litość nade mną
albowiem
zgrzeszyłam
naiwnie wierząc
w cud
niczym pióro
z kruczego skrzydła
jestem tak
niematerialna
że czasami
zastanawiam się
czy istnieję
przezroczysta
jak szklana kula
zamykam się
przed
chamstwem i wrogością
panie
miej litość nade mną
albowiem
zgrzeszyłam
naiwnie wierząc
w cud
Subskrybuj:
Posty (Atom)