poniedziałek, 28 marca 2011
Znów Marsel
Marceli ktoś nowy
zupełnie inny
czy kolorowy?
podaję słowa
lecą na wietrze
zlap chociaż kilka
i schowaj w sobie
bo Twoje myśli
przy innej siedzą
bo Twoja dusza
oddana tantej
nie wyrwę przecież
serca Twojego
nie pooglądam
nawet pod lupą
nie chcę niczego
nawet nie proszę
nawet nie błagam
o łut uwagi
i tak me chcenia
nie są już ważne
bo Ty jak gwiazda
świecisz dla innej
grzeje się w blasku
pomimo nocy
pomimo chłodu
porannej bryzy
szczęście ulotne
dajesz jej chwilę
szkoda że chwila
ta nie jest moja
jedno co dajesz
to ciszy głębia
trochę uśmiechu
w którym ten smutek
mój jest czy tamtej
twój czy mojego
wszystko sie kłębi
jak to nad ranem
ta oniryczność
mnie chyba zgubi
bo czy te wiersze
wychodzą tkliwe
czy nie są mroczne
jak cienie obok
przez okno wpada
ciemność jak wrona
skrzeczy i kracze
nigdy więcej
takich nastrojów
wpuść tu gołębia
niech zatrzepota
i będzie pięknie
jasność i ciepło
miłość i pokój
w którym oboje
(ale nie z Tobą)
padniemy nadzy
na kształt posągów
greckich i białych
jak mleko matki
ukryte w piersi
wystarczy dotknąć
i już spłoniemy
i tylko proszę
nie myśl żle jednak
daj czasem słowo
jak pocałunek
i ja odejdę
jak płomień świecy
dmuchniesz i zniknę
jak mucha w sieci...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz