środa, 2 marca 2011

Ubikowi nr 1




GROM / NOC / MY


Idę ulicą letnim wieczorem.
Sukienka, buty plus ta bielizna,
Która mi trochę krępuje ruchy,
Bo stanik nie da odetchnąć piersiom
I drażni sutki- wzmaga pragnienie
Bycia z kimś bliżej, a i tak płonę,
Gdy pan-i-władca pomyśli o mnie.
Idę i widzę: niebo ciemnieje,
Kłębią się chmury czarne jak noc,
Niepokój w sercu, bo jestem sama,
A będzie burza. Ten brak schronienia
Nie jest zbyt miły, bo deszcz, pioruny...
Przyspieszam kroku, widzę i ludzi
Biegnących szybko do portu swego,
By nie pozostać na łasce gromów,
Przejawów groźnych sił tej natury,
Która stworzona przez Boga trwa
I przypomina o sobie wtedy,
Kiedy deszcz pada albo pioruny
Walą dokoła – nie wiesz człowiecze,
Gdzie się masz schować
Przed tym żywiołem.
Ja też niepewna, bo noc się zbliża,
A ja samotna idę i myślę,
Czy zdążę dotrzeć do tego, który
Mnie wyczekuje. Niech mi się uda.
Nagle się z nieba zaczęły zsuwać
Pioruny jasne jak te obrazy,
Które mam, kiedy jestem na szczycie
W miłosnym zwarciu, w finiszu walki
Mojej i jego – to tak jest ważne
W tym moim życiu, że były chwile,
Kiedy tym żyłam, na to czekałam,
O tym marzyłam i to dostałam.
Ale to było – teraz jest wiele
Spraw tak cudownych, o których śnię
I są osoby, które mnie pragną
I są mężczyźni, których ja też.
Przyspieszam kroku, lecz pierwsze krople
Spadają na mnie, czuję, że moknę.
Deszcz coraz większy, ja coraz bardziej
Mokra i lepi się mi do ciała
Suknia i patrzę na siebie, bo
Jakbym szła naga po mieście tym.
Dobrze, że nie ma wokół nikogo,
A dom twój zaraz za rogiem już
I biec zaczynam, bo myślę sobie,
Że twoje dłonie mnie tam rozbiorą,
Wytrą do sucha i ukołyszą,
Rozpalą ciało, które zziębnięte
I przemoczone tęskni i czuje,
Że tam już czeka rozkosz i ciepło.
Wbiegam przez furtkę, naciskam dzwonek,
Chwila czekania... i drzwi otwarte,
A ty z uśmiechem patrzysz i wciągasz
Mnie do swych miejsc, w których marzenia
O nas tak gęste, że dech zapiera.
Mruczysz mi w ucho: „Dobrze, że jesteś”,
Wyciągasz dłonie i już po chwili
Stoję bezradna, bez żadnych zasłon,
A me ubranie ciśnięte w kąt.
Dotykasz piersi, całujesz czule,
Osuszasz ciało pocałunkami.
Jest mi tak błogo, bo jestem z tobą,
Z kimś, kto wie już jak mnie rozpalić,
Jak rozgrzać oraz jak rozpłomienić.
Noc za oknami, ale to dobrze:
Nikt nie zagląda przez okna i
Możemy robić, co tylko chcemy,
Nikt nie przeszkodzi nam w tym (to wiem).
Już nasze ciała się rozpoznały,
Już nasze dusze się współdograły,
Już nasze serca się pokochały,
Więc nie czekajmy dłużej, bo chcę
Ciebie, a ty mnie kochaj tak długo
Jak długo trwa ta noc pełna gniewu
Bożego. Całuj namiętnie, prowadź do bram:
Rozkosz tam czeka i wniebowzięcie.
Wzlecę do nieba i będzie pięknie.
Dłonie na ciele, usta na ustach,
To warte tego, by zgrzeszyć, wiem.
Długo, powoli mnie roznamiętniaj:
Miłosna walka niech się rozgrywa
Pomiędzy nami. Ubiki lubią to,
Jestem pewna, choć trochę zwodzą
(czyżby znudzenie?)
Ja w twych ramionach noc cała będę,
Ale ciąg dalszy w naszych pragnieniach,
Bo powiedziane do końca słowa
Nie zostawiają miejsca tęsknotom.
Ubiku drogi, wedle życzenia,
Jest i ta burza, jest i noc ciemna,
I my złączeni,. Czy się podoba
To Tomeczkowi? Ciekawa jestem.
Kończę, bo czeka na mnie już rola
Matki i żony,
I gospodyni domowej też,
A potem jeszcze i doktorantki.
Pa mój najmilszy,
Na razie pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz