piątek, 21 grudnia 2012

zaniechanie (Piotrowi)









czy ja jestem proszę pana
na zakręcie swoich uczuć
nic pewnego przecież nie wiesz
oprócz słów rzuconych czasem

nie ma miejsca na tę bliskość
czy na pewno jest potrzebna
skoro wcale nie zabiegasz
o zmniejszenie odległości

każde z nas mój drogi panie
swój świat ma - i tak już będzie
bo i ja nie taka skora
na coś więcej - w zawieszeniu

nasze słowa zapisane
tylko gdzieś na łączach przecież
w żadnych gwiazdach nie znajdziemy
twoich pytań - moich liter

pytasz wciąż o me marzenia
o codzienność o najbliższych
o to jak ta zima wpływa
na me życie czy tęsknoty

odpowiadam lecz z dystansem
jakbym już wiedziała z góry
że nie będzie nam po drodze
nie połączy nas nic więcej

czy to wiem już z doświadczenia
czy zakładam z tą pewnością
że nie warto nam rozważać
wspólnych dróg bo ich nie będzie

czyja wina - kto w swej mocy
ma możliwość pchnięcia kuli
by z orbity wystrzeliła
i zmieniła przeznaczenie

ja niechętna - ty z dystansem
i tak trwamy jak z kamienia
żadne z nas już nie podejdzie
bo i cele mamy inne

nic nas przecież nie połączy
żadna wspólna droga - jednak
popróbujmy skoro losu
nas zetknęło jakieś fatum

nic na siłę choć czy łatwa
jest rozmowa gdy oboje
rozważamy za i przeciw
oczekując że to drugie

zechce pisać o czymś innym
wstrzeli się w drugiego wątek
pozostawmy co nam ześlą
dalsze dni ... i nowe pory

środa, 19 grudnia 2012

róży im dajcie ;)




statystycznie rzecz ujmując
nie jest rzeczą taką prostą
by odszukać w takim tłumie
(zważcie że jest szósta rano)
kogoś kto nie myśli chucią
o tej porze - nie chcę sprawdzać
jaki procent - choć śmiem wątpić
że jest dużo osobników
którzy nie śpią bo nie mogą
usnąć bo ich "serce" boli
podejrzewam że lek u mnie
skoro prośby mają ale
czy wyglądam na lekarkę
pielęgniarkę czy położną ;)
był czas że wciąż rozważałam
jaki sposób jest na owych
już wiem że rankami rozmów
nie da rady zbyt sensownych
z nimi zacząć i nie skończyć
na ich chęciach i ochotach
bo cielesność nagość -nuda
nigdy tego nie zrozumiem
czemu nie chcą szukać obok
na ulicy w parku w lesie...
czy kompleksy czy lenistwo?
nie potrafią porozmawiać
pozaczepiać kobiet w barze?
może wolą w ciszy trwać tak...
ja odpadam - pas im daję;)


naukowo...





krojąc jabłko na pół
oglądam jego białe wnętrze
jest tak prosto
pestki miąższ i skórka...

tak bardzo pragnę
łatwości w poznawaniu
wszechrzeczy

ale im więcej obiektów
(a struktura ich skomplikowana)
tym jestem pewniejsza
że każdy przedmiot
włożony pod szkiełko
(kto poda mi mikroskop? ;)
potrzebuje mojego skupienia

może to maja niecierpliwość
może próżność i ciekawość
następnej błyskotki

a może inaczej
kto lubi być rozkładany
na czynniki pierwsze

blask świecy
albo chłodna ciemność
i idę
kuszona nieodmiennie
innym nowym...ciekawszym?



wtorek, 18 grudnia 2012

duszno ;)





sama ze sobą
trudzę się

jak poznać kogoś
jeśli nawet nie znam
siebie samej

składam elementy
własnej układanki
nie wierząc
że dopasuję
wszystko
tworząc niezmienny obraz

skoro ciągle zmienia się
kalejdoskop mojej duszy
czyż można to wtłoczyć
w schemat?

Dumając (dla K.N,)




Luizjana w dusznej atmosferze
wiktoriańskie domy
w stanie rozkładu

piaszczyste drogi
gdzie kurz zatyka usta

łykając w wyobraźni
tony piasku
zastanawiam się
czy warto dla ciebie
zostawić wszystko...

znów 4 rano (schemat)



(po rozmowie z Madzią i Adasiem)

ponury żniwiarz niczym kobziarz
z powieści Lucy Maud
ulepił się w jedność
w moich wspomnieniach
dawnych lektur

szczególnie przed świtem
w godzinie samobójców
jest przy mnie
grożąc lub pocieszając

człowiek wszystko zniesie?
to pytanie postaw tym
którzy tkwiąc z beznadziei
osiągnęli idealny marazm swej duszy

pomimo wszystko
nie sądzę
by można
im pomóc

lekarzu ulecz się sam
a będzie uzdrowiona
twoja dusza


piątek, 14 grudnia 2012

chwile (dla T.G.)





zapatrzenie się w brąz oczu
uśmiech pojawiający się
w tym samym momencie
gorące powietrze
wydychane w moją stronę
napięcie które wyczuwam
zamieniane w żart
delikatność okryta
kolcami pozoranctwa
i tylko czasem
zastanawiam się
czemu tyle lat to trwa...

sen (rankiem 15.12)




ktoś kogo nie znam
ze mną w samochodzie
jego podniecenie
a ja skąpana we krwi

i tylko myśl
co będzie silniejsze
jego emocje
czy chęć pomocy mi

zastanawianie
co zwycięży
zaspokojenie popędu
czy ludzka wrażliwość...

do N. (pomimo wszystko wierna)




codzienne dylematy
wybieranie dróg
prawa lewa czy środkowa
nigdy nie wiem
każda wydaje się zła
każda ma wadę

widocznie nie ma idealnej
każda być może
prowadzi na manowce

on mówił - każdy każdego
chce wykorzystać
wcisnąć pod but
i być górą

czy istnieje
całkowite partnerstwo
być może
łudzę się że Ty jesteś inny

czwartek, 13 grudnia 2012

zanim dzień opromieni duszę





nie liczę
ile świtów
nie ma sensu
patrzeć wstecz
a jednak
czekając na słońce
wspominam to co było

chwilo refleksji
daj mi siłę
na nowy dzień

przyjdzie jasność
i wszystko
wróci do normy

a jednak
obawy o 4 nad ranem
to najlepszy powód
by pisać literki
zamknięte w słowach

nowy przedświt (modlitwa)





rozwijam skrzydła koloru stali
chcę być tak silna
jak anioł u boku Boga

oglądam dokładnie
czy pióra miękkości puchu
są nadal na miejscu

czasami biorę miecz
rzadko tarczę

Panie nie pozwól
by ich smutek
zabił we mnie
radość życia

teoria Tolteków - znów :(




ludzkie charaktery
tyle w nich barw

oglądając dusze
zastanawiam się
czy istnieje
możliwość uleczenia

bo
jeśli chcę pomóc
to i tak
narzucam swoją wolę

może jednak
sama kluczę
szukając
złotego środka

najbardziej męczy
rak duszy
który zaraża innych

w tych wypadkach
oddałabym
(ale czy na pewno?)
kawałek siebie
by zmienić...

cóż

poniedziałek, 10 grudnia 2012

zmienna - jak pory roku




lapidarnie rzecz ujmując
nie wiem ile ja pamiętam
z tamtych chwil gdy byłam z tobą

to się dzieje malinowo
te całusy te dotnięcia
są przyjemne lecz przymknięcia

oczu zbyt są częste- wybacz
a jeżeli wieloryba
zechcę byś mi złapał wtedy

niepotrzebne będą ledy
ni zeusy jak łąbędzie
och kochanie - co to będzie

gdy zawrócisz mi w mej głowie
przyjdzie świt i powiem tobie
nie chcę już innego wcale

nie potrzebne mi ruczaje
ani zdroje wody nawet
tylko ty ja - tak - naprawię

swe stosunki i z innymi
och - laboga - czy ja krwawię
nie zaplączę się za bardzo

bo są tacy co mi kadzą
te uśmiechy i bajery
mam na co dzień

to mnie zmieni...
dzień wystarczy albo dwa
do innego pójdę - pa ;p

dla n. - znów czekam...



a gdyby tak
zapomnieć
o
kruku nevermore
krwi w lustrze
własnej wyobraźni
bólu egzystencji
zamkniętej kuli
czerwonych trzewiczkach
zjawie dziecka

każdy strach
wypływa z podświadomości
od niej nie ma ucieczki...
mówisz alkohol
odpływanie w nicość
gdy dotykiem
zamieniam twoje strachy

obojgu tak nam potrzeba
czułości
niebytu
spłonięcia

może dlatego
wczepiliśmy się w siebie
tracąc oddech
pijani sobą

sen o t.g.




gdy przychodzi nowy świt
zastanawiam się jaki dzień przyniesie
zapewne jak każdy
boję się
bólu zapomnienia
smutku bezbrzeżnego
braku nadziei
i niedostatku słońca

wiem
tylko dotyk i ciepło
sprawią
że grudniowy ponury nastrój
pryśnie
nie jak bańka
bo myślenie o nietwałości
też bywa przykre

nocą
przyszedł do mnie ktoś
w czarnej skórze
motocyklisty
nie wiem czego się obawiam

przecież on
chce tylko mnie całej

oplątując jak pająk
czyha
na moją słabość

wciąż uciekam
pamiętając
że nie łamię
norm które sama stworzyłam...

sobota, 8 grudnia 2012

zmyślenia...



romantyczna ta opowieść
wcale się nie wydarzyła
lecz powiastkę można upleść
gdzie mężczyzna silny ciałem
i duchowo tak dojrzały
że pomyśli za kobietę
co ma zrobić by obojgu
było miło niczym w raju
smętne czoło rozpogodzi
porozpędza wszystkie troski
pozabija wszystkie stwory
te zmyślone i te żywe
zniszczy całe zło na ziemi
wzniesie miecz błyszczący nagi
by wrogowie już z daleka
zobaczyli kto tu rządzi
a kobieta będzie wzdychać
oczy wznosić - patrzeć czule
modlić prawie jak do boga
w razie trwogi to zakrzyknie
w razie bólu to zemdleje
mój ty boże nie pozwalaj
byśmy były jak mimozy...

odcinanie - Koni&J




te ciągłe pytania
dawane bez sensu
czy są prozaiczni
ci ludzie bo jednak
pytają nie wiedząc
że mamy też dusze
czy chcą to zagłuszyć
czy nie zastanawiając
nad swoim tym wnętrzem
co dane od boga
bo ciało szatana
siedliskiem jest przecież...
nad tym czego duch ten
zapragnie - w zadumie
czy ktoś się zatrzyma
by siebie wysłuchać
w tym pędzie i zgiełku
gdzie reklam tysiące
gdzie by poznać siebie
to trzeba chwilowej
i ciszy skupienia
i wiarę w ład rzeczy
spokojność - plan boski
czy prawdą jest jednak
że wschód z tą mądrością
zamknęliśmy z hukiem
by zachód nam zechciał
dać tylko kult ciała
wir zamęt brak czasu
na siebie samego
ja czekam...poczekam
być może się zmieni
i tamten pan w masce
i ten grymaszący
wiem tylko że nic tu
nie wskóram bo oni
w swej złości opluną
złorzecząc
poczekam
ja czekam
ta wieczność jest moja

sobota, 1 grudnia 2012

Wielki Wóz...



na ciemnym niebie
szukam drogowskazów
jak żyć
by osiągnąć
permamentne szczęście
wszyscy mówią to nierealne
tylko wieczny spokój
uwalnia od trosk
codziennej egzystencji
a przecież tak niewiele trzeba
jedzenie spanie
zawieszona
między lenistwem npcetów Cejrowskiego
a pracoholizmem bliskich
nie umiem wybrać...

praca dowartościowuje
brak marazmu
daje satysfakcję
nikt mi nie powie
że jest inaczej

lecz i totalne nicnierobienie
ma swoje zalety

choć osobiście
wolę pracę z przerwami

wybieram
złoty środek

pół na pół...
relaks i znój;)

czwartek, 29 listopada 2012

skojarzenia


wierzby z włosami
jak płaczące kobiety
stojąc przy wodzie
wspominają przeszły czas

stare kobiety
których nikt nie głaszcze
gdy nocą wtulają się
w koc

tylko poduszka elektryczna
i ciepły kaloryfer
dają im
odrobinę żaru

Panie nie pozwól
by ich zgorzknienie
owładnęło
moją duszę...

N. - tęsknie patrząc w okno...


na mój dotyk
reagujesz tak
że nie wiem
czy krew buzując
w naszych żyłach
nie zmieni koryta

twoje ciało pulsuje
gdy moje dłonie
błądzą po skórze

stapiając się z sobą
nasze ciała
stają się
prozaiczną jednością

choć sam proces
jest poezją

perełki westchnień
krople szeptów
nizam je w sobie
by po czasie
zamienić w słowa
nieadekwatne
do tamtych chwil

ułomne litery
kalekie wyrazy
nie oddają
pękania z rozkoszy
ciał

pamiętam... (dla N.)




oglądam w lustrze
odbicie swoich oczu
w których widzę
pamięć minionych chwil

nigdy nie jestem pewna
czy momenty uniesienia
były moim udziałem

twoje ciało
badane językiem ustami
opuszkami palców
pamiętam dokładnie
jego strukturę i gładkość

wszechmocna siło
daj mi część swojej mocy
bym mogła przetrwać
pustkę swoich rąk

nocą ponoć (choć dla mnie to już dzień)


o 3 nad ranem
wszystko wydaje się nierealne
uczucia do kogoś
lubienia i antypatie

może ciut
współczucia dla bliźnich
machanie grabarza
nawet Gutek
śpiewa o braku miłości
trochę ciszej

głośne gitary
i zabijanie w sobie
beznadziei

jeszcze 3 godziny
i wszystko
odzyska barwy miodu

wtorek, 27 listopada 2012

dzień za dniem (koni mi jednak żal?)


w piątek trzysnastego
koty są tak czarne
że gdy mnie mijają
patrzę z zadziwieniem
cegły wciąż spadają
na ulicy gwarno
przechodzę i widzę
zagonionych ludzi

pędzą i nie patrzą
na nic dookoła
zauważą w końcu
bliźniego czy nie
zmianę w oknie jakimś
liście na chodniku
chmury za stalowe
czy ławeczkę w parku

czemu zastanawiam
się wciąż nad spokojem
wyciszeniem zdrowiem
tym wewnętrznym kogoś
filozofią wschodu
przesiąkam jak gąbka
gdzie czas na spoczynek
relaks i spełnienie

szybki seks dla jednych
dla drugich sport jakiś
trzecim uśmiech dziecka
a czwartym zgorzknienie
i dziwią się potem
że choroba przyjdzie
wtedy spowolnienie
i płacze nad sobą

zanim zachorujesz
zastanów się chwilę
czy warto zabijać
swoje ciało w pędzie
coś za coś pamiętaj
oprócz ciała dusza
gdy ona choruje
krzyczysz niespokojny
wiecznie ci potrzebne
ale co - sam nie wiesz
a wystarczy z sobą
sam na sam pogadać
nie zagłuszać radiem
czy muzyką głośną

kto nie chce wysłuchać
siebie jak w spowiedzi
niech liczy na straty
tak jest już niestety
gdy nie dbasz o całość
zacznie ci szwankować
jakaś część by potem
zatrzymać się zechcesz
pomyśleć przez moment
i czego chcę w sumie
co mi w duszy łka

poniedziałek, 26 listopada 2012

wodą być...


tak lubię
oglądać
kręgi na wodzie

regularne okręgi
idealnie krągłe
między którymi
odstępy też równe

zamienić się w jeden
czuć że obok
w niedalekiej odległości
jest ktoś identyczny

wystarczy krok
a będzie przy mnie
mój bliźniak
sąsiad kochanek

a przecież
nie muszę marzyć
nie muszę szukać
jest co jakiś czas obok

i tylko zastanawiam się
czy to nie sen
czy wyobraźnia nie mami
skoro jest tak ...

niedziela, 25 listopada 2012

Jako róża...


rozkwitam różą
dla ciebie tylko
płatki rozchylam
na powitanie

tyle znam sztuczek
by wzbudzić w tobie
zamęt i drżenie
marzeń spełnienie

nic nie jest proste
powiesz w zadumie
za dużo doznań
za mało spotkań

za krótkie noce
i dni tak pędzą
gdy my we dwoje
czas jest niebytem

zamknięci w kuli
wspólnych rozkoszy
tak zaplątani
zjednani z sobą

i tylko słowa
nam niepotrzebne
powiem za dużo
nie to co chciałbyś

omijam łukiem
marzenia duszy
tylko fizyczność
tak jest wygodniej

niech niewygodny
dla nas romantyzm
zostawi serca
w spokoju bowiem

tak jest bezpieczniej
po co przysięgi
poważne plany
co będzie potem

trwajmy w tym kręgu
westchnień odpływań
pragnień oddechów
wzlotów i zmagań

cielesność podaj...

wtorek, 20 listopada 2012

niepoważnie


krokodyle łzy wylewasz
jeśli źle to ciężka sprawa
ja ci mówię jako Ewa
że porzebna ci naprawa

śrubki trzeba podokręcać
naoliwić stare tryby
ja cię wcale nie chcę wkręcać
ani nie chcę pójść na ryby

nie mam potrzeb ani chęci
by cię zmusić do działania
ale ruch mnie bardzo kręci
zastój precz - i nie zasłaniaj

się zmęczeniem brakiem czasu
to wymówki trochę słabe
chodźmy na zwiedzanie lasu
i połapmy choćby żabę

wezmę cię za rękę chwilę
byś zabłądzić nie był w stanie
tak przejdziemy jedną milę
napotkamy płową łanię

zdjęć porobisz co niemiara
potem jakiś odpoczynek
i znudzeniu powiem wara
do rozważań jest przyczynek

bo co dalej towarzyszu
czy odetchniesz wyluzujesz
zerwij garść tego sporyszu
co tak rośnie - czy to czujesz

jak tlen w płucach rozwesela
jesteś coraz lepszej myśli
byle dotrwać do wesela
jakiejś krewnej- czy Gabrysi

zatańczymy tango razem
ty prowadzisz - ja poddaję
się bez słowa - tym obrazem
wiersz zakończę -rękę daję;)

poniedziałek, 19 listopada 2012

do N. - a ile (z dedykacją J. Kleyffowi)


dróg jest tysiąc lub więcej
każdy krok to wyprawa
w stronę czyjegoś świata
pooglądam je z bliska
te kolory tak ważne
dusza przecież ma cienie
czerwień zółć czy też zieleń
wszystko w różnych proporcjach
tego pana w niebieskim
jasnym prostym i białym
tylko na samych końcach
trochę widzę szarego
tamten jest w pomarańczu
ciepłym i migocącym
gdy się zbliżę rozjaśni
ciut różowym i beżem
już następny podchodzi
w czerni złocie i brązie
by z nim złączyć swe serce
trzeba dużo czułości
poodganiać tę ciemność
bo w swej duszy ma lęki
jakieś złe doświadczenia
co zmieniły go w kamień
pełen różnych sprzeczności
zaufania w nim zero
nigdy szczerze nie mówi
woli milczeć i słuchać
o czym myśli zagadka
czym się smuci nie zgadnę
ile dróg mam wydeptać
by się odkrył choć trochę
pozy gesty i miny
nie odgadnę niestety
i tak trwamy - tak pięknie-
lecz co dalej... się głowię
prosi oddaj mi siebie
swoją duszę i ciało
pozaplątuj się we mnie
byś nie chciała wydostać
i tak tkwimy w układzie
intensywnie i dziwnie
może pytać? - odpowie
może czekać na słowa
może odejść - czy umiem
skoro jest idealnie
dopasować się mogę
jak dłoń w dłoni
zespala
czy zbyt dużo wymagam
czy te lęki za duże
zmienić siebie zezwalać
na istnienie tajemnic...

komuś... (chyba Z.)




nagie myśli
o czwartej nad ranem
są jak drzewa
zmoknięte i smutne
przetaczają się chmury
na niebie
co jak ołów ma kolor

weź do ręki
pastele
i namaluj mój smutek
ten posępny jak szarość
połączona z burością

nie chcę więcej
tych tonów
czy mi zabrzmisz radością
i zadźwięczysz jak harfa
o tysiącu strun srebnych
które w słońcu migocą
jak światełka w ciemności

proszę tylko o jedno
rozjaśń świat mój
jasnością

niedziela, 18 listopada 2012

świat szpitalem



kawałek po kawałku
zamieniam się
w skałę Piotra

znieczulam się
by jak obojętny widz
zrozumieć

wciąż proszę Boga
o spokój w sobie
a jednak

Toltekowie mieli rację
stwierdzam to
chwilowo zarażona

poznanie


rozumiem
pozy i gesty
akceptuję
choć nie do końca
zasady rządzące
światem
nie pochwalam
brudu i beznadziei
nie pozwalam
na ranienie

ale
mija czas
i słońce
zamazuje złe kontury

nowa?



uodparniam się
na
chamstwo
zawiść
zazdrość
podłość

pomimo to
kleszcze bezsiły
wytrącają mi
z ręki
pogodę ducha

piątek, 16 listopada 2012

po rozmowie i alkoholu z K.


letnie rozpalenie
daj mi Panie
pożar ciała
przebacz mi Panie
światłość chwilową
racz mi dać Panie

sto razy pytałam
skoro dałeś nam
ból pożądania
czemu tak rzadko
dajesz jego spełnianie

potrzeby ludzkie
sen jedzenie seks(?)
niczym zwierzęta
i tylko cywilizacja
nas hamuje...

natręctwa


białe jabłka Carrolla
jem wieczorem
tuż przed snem

historia miłości
która jest też moją

natrętna analogia
nasuwa się sama -
bezwiednie
patrzę na Etericha(N.)
oczami Isabelle...

gorycz



lepszy świat
który mami
kolorami niebytu

choroba natłoku myśli
jedni zabijają ją
alkoholem


znieczulenie
setka sztach lub seks
trzy razy s poproszę

dla N. -który raz... już przestałam liczyć


touch me
tylko twoje dłonie
są moim światem
jak w niebycie
trwamy będąc obok

kiss me
pocałunki niczym ptaki
sfruwają na moje ciało
ich lekkość
przypomina dotyk skrzydeł

want you
sycisz mnie
swoim ciałem
wciąż głodna
nie pragnę niczego więcej

give me youself
niczego więcej
w chwili bez czasu
jestem nasycona tobą
na tak krótko...

dla N. przed następnym








popatrzenie sobie w oczy
tęsknie z żądzą czy uczuciem
jest tym wstępem który lubię
na początku poczuć z tobą

nie jest łatwo się zrozumieć
ty chcesz karmić swoje zmysły
obrazami czy zapachem
może dotyk też jest ważny
szyję badam i policzki

brodę zarys szczęki oraz
twe powieki czoło usta
obrysuję swoim palcem
kontur warg - wilgoć języka

sunę w dół by mięśnie wyczuć
jak tężeją pod dotykiem
gładkość skóry- sprawdzę dłonią
i językiem bo tak lubię

słony smak czy słodki będzie
to zależy czym nakarmisz
swoje głodne usta - powiedz
jaki dotyk jest najlepszy

skoro wszystko dla mnie dobre
każda czułość i pieszczota
idealna bo te chwile
wciąż wzmagają me pragnienie

i wciąż mało mi niestety
ślady śliny mej na piersi
twojej znaczą drogę w dół
i sunę -brzuch podbrzusze

czuję lekkie drżenie twoje
twoje czy zniecierpliwienie
kiedy usta me obejmą
miejsca gdzie wrażliwość twoja

pozostanie na mej łasce
będzie lekko delikatnie
by pobudzić twoje chucie
byś nie myślał o czymś innym

niż o moich dłoniach palcach
i języku wargach czy miękkości
którą daję -przecież całą
czy poczujesz moje wnętrze

gdy się wedrzesz- prawie siłą
oddam siebie całą przecież
w swej ekstazie spłonę chwilę
by za moment to odeszło

chwila przerwy- znowu zamęt
w myślach - nie chcę i przerywać
tych magicznych -tak- uniesień
dasz mi więcej - ja wiem o tym

oddasz siebie mi na własność
aż poczuję twoje wzloty
gdy osiągasz apogeum
jest tak błogo - nie przestawaj

nasze ciała wiedzą o tym
które z nas jak reaguje
na drugiego - jakie słowa
i pieszczoty są potrzebne

do podniety - do pożaru
by twe serce biło szybko
bym ja cała była w ogniu
oddajemy siebie wzajem

tak to lubię -wiesz już o tym
ale cóż...wiersz nie jest taki
jaki w planach miałam- przebacz
nie jest łatwo wenę zmusić

do rygoru czy ujarzmić
jak zwierzęcia które w łańcuch
i niech stoi i niech warczy
ja nie będę weny prosić

wyszedł wiersz- ot jak igraszka
trochę smutna ciut gorąca
jak ciał naszych połaczenie
ty ocenisz - ja poczekam

czekam czekam - na zbawienie...:)

Anisurowi


maybe
my hand in your
maybe
we will happy
but
if i sinking song
i want
you sinking with me

maybe
hours will be our
maybe
my body will be your
but
i dont know this now
i want
know which your soul

i know your smile
and lips
i know your eyes too
but
i want see your thinks
how
you tell me
my boy

niedziela, 11 listopada 2012

two




my body
is only me?
i remember us
and
im thinking
what is possible

you & i
together
one body-one soul

where is my freedom
and where i'm
when you in me

tell me
its true or not

i like
when we are close
but
i like be myself
too

the indecisions
dont dead
never


ranki... (wiem Grzesiu wiem)


podniety
o piątej nad ranem
tak niezbędne
według nich

wciąż powtarzam
jak echo
działania się liczą
ale cóż...

tkwić w marazmie
jest łatwiejsze
ponoć

w świetle monitorów
zasypiają
jak dzieci
przed witryną ze szkła

strach (pomimo wszystko)




wieczność czeka
wiem to od urodzenia
z każdym krokiem
coraz bliżej

czekać i trwać
w bezruchu
czy zagłuszać
świadomość
bezsensownymi działaniami

tyle dróg
każdy z nas
zabija w sobie lęk
cholera
przecież jesteśmy śmiertelni
starzejemy się
z chwilą
gdy spadają owoce

ale nawet Piotrusie P.
pomimo niechęci
do dorosłości
tracą
idealne napięcie
podbródka

i tylko
tłucze się myśl
będzie dobrze
wszystko będzie dobrze?

dylemat


nie do końca
jestem przekonana
czy prawidłowy rozwój
mojej osobowości
miał miejsce
w zamierzchłej przeszłości

być może
coś poszło nie po myśli
stwórcy
który pomimo swojej boskości
stworzył kogoś
tak słabego jak ja

wciąż zawieszona
między
anielskimi skrzydłami
a diabelskim uśmiechem
proszę siły
czyste lub nie
o równowagę

niepewna
kto szepcze mi do ucha
boję się
że niczym mniszka
z"Ognistego anioła"
dam się unieść
demonowi pożądania

Boże skoro stworzyłeś
żądze
daj mi znak
że jestem potępiona

sobota, 10 listopada 2012

znów N. (po i przed)


smakuję ciebie
językiem
wargami

moja ślina
zostawia
na twojej skórze
ślady

moje dłonie
poznają
twoją gładkość
napięcie mięśni

gładząc cię
osiągam stan
idealny

trudno określić
co to
czułość
tkliwość
czy magia chwili

tak jakby
w tym momencie
całym moim światem
była
planeta twojego ciała

to impresja
wiem to dobrze
ale póki trwa
jesteś bogiem
dla moich ust i rąk...

zatrzymania


bezdrożem
idę do ciebie
nie zważając
na niebezpieczeństwo

nie jestem pewna
czy zechcę
prosić i błagać

bo przecież
istnieją
rogi za którymi
można zniknąć
drzwi
które mogę zamknąć
sina dal
inne światy innych

czekam

zaprosisz mnie do tańca
nie chcę stać
sama na parkiecie

im dłużej to trwa
bym większe
zniechęcenie

coraz mniej słów
nie wiem
czy warto
cokolwiek...

czwartek, 8 listopada 2012

first once




i remember
my eyes
which looking
for your body

i like
your hands
on my arms

i kiss
(in my thinks)
lips neck and chin

i know -
im living
when
we together

love of bodies
song without words

i want be
with you
for ever
despite all

its unreal
yet

N. - następny obrót


czasami
brakuje mi oddechu
gdy wtulona
w twoje ciało
trwam

czuję pulsowanie
po
w trakcie


ten wspólny rytm
pobudza
jest tak potrzebny
mi i tobie
aż żal przerwać

odsuwamy w nieskończoność
odsunięcie swoich ciał
od siebie

przeciągamy
by jak nadłużej
czuć
zapach
smak
dotyk

miękkość ciał
ich gładkość
zdumiewa

nie zaprzeczaj
gdy przesuwam palcami
po twojej skórze
że nie jest z jedwabiu...

następnego dnia (oczywiście N.)


nowy dzień

wciąż wspominam
nasze zgranie

moja wyobraźnia
zamienia wspólne sekundy
w krople miodu

pasujemy do siebie
jak dwie połówki
jeśli nawet
to uczucie chwilowe...

dopiero brak ciebie
uświadamia mi
że nie jestem cała

to dość karkołomne
ale
czy
jesteś dopełnieniem mnie?


wiem
euforia dnia poprzedniego
wszystko jawi się cudem
bo w ciele
wciąż obecna jest
endorfina...

stan
pełnego zadowolenia

dziękuję ci za to
stukrotnie

środa, 7 listopada 2012

Bóg i N. (z kosmosem w tle)


rozmyślania
o 5 nad ranem
with him or without
nic nie jest proste
a jednak pragnienie
i like myself allways
poznać ukryte
przez Boga czy szatana
i want his -all body
prozaicznie pragnę
objąć we władanie
wszechwiedzę
but he will wait- too
zespolona z kosmosem
pojednana i złączona
its true- we together
tylu ludzi o to błagało
kto jest z nich
wygranym
i know- this is erzac
niech stanie się światło
w nim jawi się wszechświat
im sensual woman?
zamknięta w swoim ciele
czekam na spotkanie
z wszechrzeczą
my God - im fire
zanim to osiągnę
jak robak pełzam
prosząc o cud
i and you together
niech stanie się jasność
czy wtedy zostanę zbawiona?
i have love or not?

narzekania... i hate myself for this


normatywnie rzecz ujmując
jestem trochę zamyślona
wciąż mam w sobie stany które
trudno zbadać i określić

ja spokojna i rozważna
niczym matka i Teresa
bo spragnionym łyka podam
siebie jeśli ich ochota

lecz nie wszystkim
lecz wybrańcom
którzy też mi zaspokoją
moją chęć -potrzebę raczej
na żar ciała - spłonę duszą

zwęglę się by już za chwilę
odrodzoną stanąć obok
jedno tylko mnie nurtuje
czemu tylu prozaicznych
widzi w tym techniczne próby

czyż namiętność się wyćwiczy
jak zginanie swego ciała?
wyprost skłon i już gotowi
na zapasy -zero myśli
że do tego trzeba dodać
szczyptę duszy - i zamieszać

ta mentalność tak zachodnia
tylko ciało - zero z siebie
zastanówmy się panowie
co w was siedzi - jeno chucie
pornografia i pornosy
w każdej głowie
zero uczuć
nagie ciała seks bezmyślność
że masz duszę jeden z drugim

niczym zwierzę bez zatrzymań
jaki jestem w swoim wnętrzu

zaspokójcie swe potrzeby
kęs jedzenia łyczek piwa
sesja pchnięć i koniec pieśni
potem spanie - odpoczynek....
czas do pracy

Norbertowi (czekając)


chłód i spokój
niczym grabaż
milknę
gdy moje ciało
zamienia się
w kamień

krzepnę
stając się
beznamiętną

im mniej ciepła
tym bardziej
jestem obojętna

rozpalając mnie
miej na względzie
moje stany
duchowe

jeszcze kilka chwil

moje ramiona
z twoim ciałem
stworzą całość

za każdym razem
zadziwiona
zastygam w bezruchu

twoja bliskość poraża

i tylko nie wiem
czy gdy biją nasze ciała
słyszysz że to jeden rytm...

Tomkowi Z. - a jednak :)


groch z fasolą
jednak wolą
by we dwoje
w niepokoje
wpadli trochę
bo z tym grochem
nieciekawa każda zwada
to po prostu nie wypada
by fasola w samotności
policzyła ilu gości
przyjechało na potrawy
lecz czy każdy dobrze trawi
czy nie trzeba jakichś leków
nie udajmy że do Greków
bliżej nam niż do Bułgara
włóż warzywa lecz do gara
potem zupę podasz smaczną
lecz jest sprawą dość dziwaczną
że łyżkami byś mnie jadł
czyż nie jestem tak bez wad
jakieś znajdziesz wykorzenisz
i jeżeli się nie zmieni
twój stosunek do jedzenia
będę wciąż jak pani Henia
mieszac warzyc i gotować
aż ma zupa już gotowa
wejdzie wprost na łyżkę sama
i będziemy aż do rana
sączyć ją tak bez pośpiechu
och - daj tylko ciut oddechu
prosto w usta tak jak lubię
jeśli nie - to ja pogubię
strąki ziarna i ogonki
prosto tak - bez swej osłonki
będziesz gołym jak Turecki
święty który wprost na pole
poszedł sobie - tak w mozole
wróci jutro lub za tydzień
w wielkim zbędnym -lecz we wstydzie
ja pocieszę jak swojego
chociaż już nie będę jego...