czwartek, 27 września 2012
marzenia...
zamieszanie wielkie robisz
swą osobą- lecz czy dobrą
twą metodą jest ucieczka
odrzucanie że masz problem
jaki lek podany w płynie
czy w kapsułce na cię wpłynie
byś znormalniał tak po prostu
a nie dusił w sobie żale
te pretensje nie na miejscu
i te krzyki co nie dają
nic nikomu oprócz złości
potem cisza- kamień w wodę
i tak dzień za dniem wciąż płynie
niczym struga w górskich stronach
jest tak czysta krystalicznie
że wciąż z chęcią w niej przeglądam
patrzę na lustrzaną glębię
i już wiem że spokój święty
jest mi milszy niż sto karet
fleszy błysk - patrzenie w słońce
bycie w centrum - stanie w kącie
dogadanie- wieczny pęd
co wybieram ene due
trochę tego i owego
i to kusi i to nęci
nie wiem jak mam wybrnąć skoro
dwoistości ciągle lubię
już zostanie tak - do końca?
jeśli zmienię się to wtedy
inny wiersz napiszę tobie
o różyczkach płatkach kwiatkach
na zielonej łące latem
o jesieni pełnej blasku
brązach oraz tej szarości
co nadejdzie mimochodem
zaszeleści zrzuci liście
i zostawi nagie drzewa
niczym słupy tak stojące
w ciszy mroku bez nadziei
na świt jakiś kolorowy
przejdzie jesień zima minie
czekam wiosną na twe wargi
na uśmiechy w pełnym słońcu
letnie stroje takie lekkie
chwila - będę bez odzienia
ale pst..nie o tym mowa
będzie lato powiem wtedy
co ja zechcę - teraz proszę
usiądź ze mną przy kominku
popatrz we mną w ogień srogi
co poniszczy wszystko jeśli
wrzucisz w niego garść igliwia
potem cisza błogi stan
jeszcze wina łyki dwa
i zaśniemy tak wtuleni
niczym misie w porze śniegu
całus daj mi na dobranoc
wiem- ta pora...taki czas
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz