piątek, 21 września 2012
Koni...mi żal
NieKONIecznie Ty
będziesz mi się śnić
nie załamuj rąk
że odchodzę już
nie roztkliwiaj się
że to KONIec nasz
przecież jutro dzień
wstanie nowy świt
za dzień dwa? zapomnisz
jak nam było dobrze
serce pęknie ci
to chwilowe jest
nie rozpaczaj bo
znajdziesz jeszcze ją
która nie odtrąci
nie da ci kopniaka
ja ....no cóż nie jestem
stała ani wierna
nie wymagaj bym
była matką siostrą
nie zamierzam zostać
ani chwili dłużej
w końcu jesteś facet
a oni nie płaczą
nie chcę widzieć smutku
w twoich czarnych oczach
uśmiech mi podaruj
nie łzy jako grochy
nie praw też mi kazań
że jestem bez serca
że zmieniłam w zgliszcza
to co było piękne
proszę zrozum jedno
nie cofnie zegarek
czasu w którym jedność
połączyła nas
to się wypaliło
nie zburzyłam tego
odeszła namiętność
pragnienia ochoty
to że inny czeka
cóż... to jest ta kolej
że wciąż gdzieś za rogiem
spotykam nowego
gdy kończę z kimś znanym...
może jestem podła
może nazbyt chętna
na woń jakąś inną
która pachnie wiatrem
dymem znad ogniska
biegnę na rozstaja
byle poczuć w sobie
ten pęd tak rozkoszny
że aż płuca bolą
nie ustanę w miejscu
by patrzeć na ciebie
na twoje dumania
jakbyśmy znów razem...
co by było gdyby
działania potrzebne
nie tkwienie w marazmie
może chcę tamtego
a może owego
to niezdecydowanie
burzy we mnie krew
albo wykrzycz światu
kocham cię na wieki
albo znajdź podobną
która też rozmyśla
teraz mówię żegnaj
nie spotkam cię więcej
na mej drodze prostej
jak promienie słońca
skąpię się jak w deszczu
w cieple twoich ust
tak - na pożegnanie
dajmy sobie wargi
po raz ostatni
dotknijmy się czule
odchodzę bo pora
twoja już minęła
nadchodzi czas kogoś
zupełnie innego
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz