środa, 7 listopada 2012
koni- proszę o więcej
wieczność
rozciągnięta w nieskończoności
połyka każdą duszę
idą bez wysiłku
by po tamtej stronie
stać się ciemnością
w kosmosie
niebo
pulsujące energią
zmarłych ludzi
wypełnia nam pustkę
ciągłej niepewności
zamienię się
w cząsteczkę światła
byś patrząc w gwiazdy
pomyślał-oto ona
KONI - też mi żal...
jakie to trudne
pomimo chceń i tęsknot
złączyć samych siebie
złakniona ciebie
zamykam serce na klucz
proszę o brak cierpienia
goryczy w ustach
słonych łez na poduszce
zatrzaśnięta
w pułapce twoich ramion
jak zraniony ptak
śpiewam tkliwą melodię
tak bardzo chcę
pozostać w takim stanie
wyższy stopień ?
wtajemniczenie
potrzebuje zrozumienia
zrozumienie rodzi się
w samotności
samotność to wyrzeczenie
wesołości
brak wesołości to smutek
smutek to powaga
powaga nie przystoi
Ewom...
wtorek, 6 listopada 2012
po ... (Koni?)
smutek
to najlepszy stan
grabaż
moralne tango
i gorycz złych pamięci
znów
niczym zbyt pełna czara
wylewam z siebie
słowa-żale
panie
tyle razy się modliłam
uczę się pokory
i cierpliwości
gryzę wargi
gdy ból istnienia
zlewa się w jedność
z bólem chwili
bo świt
bo mrok
bo brak
jasności mi trzeba
wiem o tym
wtedy żadne mary
nie połkną
mojego serca
dotykanie niezbadanego
obrazy pod powiekami
kolory nieśmiertelności
po zamknięciu oczu
jestem krok do poznania
wszechrzeczy
jednak ostre słońce
lub czyjś krzyk
oddala mnie
z prędkością sekundy
znów z mozołem
dojrzewam
do stanu boskości
i znów milkną
we mnie światła
gdy czyjaś fala
burzy mój porządek rzeczy
chcę zostać filozofem
w cichości
nie będzie mi to dane
w jazgocie codziennego dnia :(
witraż...
kolorowe szkiełka
na twojej twarzy
gdy stoimy w ciszy świątyni
słońce o barwach krwi
znaczy twoją twarz
żółć zieleń i czerwień
z domieszką błękitu
zamienia oblicze
we fresk
tak łatwo go zetrzeć
wystarczy łyk mroku
Chyba dla J.
nie pokazuj
prawdziwego ja
wolę
nieszczery uśmiech
maskę klauna
grymas wesołości
prawda boli
to oczywistość
tylko do dziś
nie wiem
czy twoje ostre słowa
nie są kłamstwami
sobota, 3 listopada 2012
Koni (powroty)
tak bardzo pożądam
intelektu (czy wezmę?)
a ty cielesność
stawiasz na podeście
dotyk smak wilgoć
wiem to dokładnie
wmawiając mi swoje stany
odkrywasz siebie
ale czyż
rozum i ciało
to nie cała ja?
nie chcę być
niepełna
jak niedopita
szklanka
wypij mnie
jednym haustem
może wtedy
będę szczęśliwa?
intelektu (czy wezmę?)
a ty cielesność
stawiasz na podeście
dotyk smak wilgoć
wiem to dokładnie
wmawiając mi swoje stany
odkrywasz siebie
ale czyż
rozum i ciało
to nie cała ja?
nie chcę być
niepełna
jak niedopita
szklanka
wypij mnie
jednym haustem
może wtedy
będę szczęśliwa?
Tomciowi z daleka (Ryszard Gloucester się kłania)
obrazem obraź
narysuj
karykaturę
naszych czasów
naszych przywódców
duchowych
jeśli istnieją
w zalewie
informacji
nie wiemy już
co jest prawdą
choć ja sama
wychodzę z założenia
że każdy ma swoją
prawdę najprawdziwszą
swój pogląd na świat
i swoje widzenie
psa i latarni
proszę tylko
jeśli będziesz
malować mnie
dodaj mi barw
w kolorze słońca
narysuj
karykaturę
naszych czasów
naszych przywódców
duchowych
jeśli istnieją
w zalewie
informacji
nie wiemy już
co jest prawdą
choć ja sama
wychodzę z założenia
że każdy ma swoją
prawdę najprawdziwszą
swój pogląd na świat
i swoje widzenie
psa i latarni
proszę tylko
jeśli będziesz
malować mnie
dodaj mi barw
w kolorze słońca
modlitwa o 5 rano
lubię
spokojny sen
ciepło rąk
wielki świat
beztroskę i śmiech
a jednak
układam puzzle
z niepokoju
to nieprawda
że ludzie są źli
wiem to
doskonale
wciąż uczę się
czemu
postępują
jakby
mieli w rękach noże
proszę Boga
całą sobą
o siłę w sobie
wiem
jestem boginią
potrafię
oddzielić plewy
tylko czas
jest prawdziwym
przyjacielem
owijam się
kocem-snem
przeczekam
to co nieprzyjazne...
spokojny sen
ciepło rąk
wielki świat
beztroskę i śmiech
a jednak
układam puzzle
z niepokoju
to nieprawda
że ludzie są źli
wiem to
doskonale
wciąż uczę się
czemu
postępują
jakby
mieli w rękach noże
proszę Boga
całą sobą
o siłę w sobie
wiem
jestem boginią
potrafię
oddzielić plewy
tylko czas
jest prawdziwym
przyjacielem
owijam się
kocem-snem
przeczekam
to co nieprzyjazne...
czwartek, 1 listopada 2012
my...my...my (w różnych pozach)
w albumie
mojego serca
wkładam chwile
spędzone w szczęsciu
nikt nie zabierze
nie podejrzy nawet
ile momentów
jest twoich
jak stare fotografie
oglądam
kawałki wspomnień
gdzie my
razem - nieodmiennie
wiem że dasz mi
nowe
zamknę je znów
w pamięci
mówiłam ci nie raz
niech trwa
niezmiennie
nasz spektakl
bez prób generalnych
wciąż na scenie
mojej wyobraźni
fotosy z przedstawienia
do wglądu
dla wybranych ;)
kochanie - to nie my (toniemy?)
rozważmy
za i przeciw
rozsądźmy
czy warto
postawić na szali
czyjeś szczęście
i ta niepewność
czy rzeczywiście
będzie szczęśliwym(ą)
alternatywna rzeczywistość
gdyby można
zajrzeć
w nią
bez uszczerbku
na umyśle
spoglądam w lustro
czy to naprawdę ja
zatraciłam po drodze
swoje jestestwo
nie chcę szarości
dylematów dnia codziennego
gdybyś chociaż
pomalował mi
świat na czerń i biel...
Jestem
Unoszona przez wiatr
niczym pióro
z kruczego skrzydła
jestem tak
niematerialna
że czasami
zastanawiam się
czy istnieję
przezroczysta
jak szklana kula
zamykam się
przed
chamstwem i wrogością
panie
miej litość nade mną
albowiem
zgrzeszyłam
naiwnie wierząc
w cud
niczym pióro
z kruczego skrzydła
jestem tak
niematerialna
że czasami
zastanawiam się
czy istnieję
przezroczysta
jak szklana kula
zamykam się
przed
chamstwem i wrogością
panie
miej litość nade mną
albowiem
zgrzeszyłam
naiwnie wierząc
w cud
wtorek, 30 października 2012
Jesteś na Rodos...(Anastisowi)
anastasis-rodos-tasos
cud świata na rodos
czy jesteś też cudem
stworzonym by cieszyć
me oko lub innych
ruiny i rzeźby
gorące powietrze
to słońce tak ostre
że będzie oślepiać
przymknijmy powieki
zatopmy w zadumie
i puśćmy fantazji
dwa pasma - bo każde
co innego pragnie
o czymś innym marzy
ja już nie odgadnę
czy dusza twa płacze
za piaskiem czy żarem
a może za ciałem
co czeka na plaży
gorące ...
czy twój temperament
w klimatach tak ciepłych
jest bardziej spragniony
niż mój pośród śniegów
czy pragniesz mnie więcej
niż szwedzi lub fini
bo u nich tak zimno
popytam ich wkrótce
gdy tylko zapoznam
porównam i zbadam
pomyślę i powiem
czy wolę greckiego
mężczyznę czy jednak
tych ludzi co w lodach
arktyki grenlandii
eskimos jest lepszy
a może azjata
i turcy wciąż piszą
i arabów masa
a każdy spragniony
cielesnych obcowań
tak...owe pragnienia
gorące jak lawa
wciąż płyną -tak- do mnie
a ja taka słaba
bo jak tu odmówić
gdy krew wrze jak wulkan
pożądań uniesień
w pożodze i ogniu
te fale tak płyną
w mą stronę i czuję
że nic dla nich ważnym
że tylko spełnienia
potrzeba im ciągle
i spać już nie mogą
szukają i trwają
na czacie jak warta
gdy spełnią marzenia
to zasną bez proszków
bez myśli o czynach
bo tylko ułudą są dla mnie
lecz nic nie poradzę
tak musi być przecież
choć wciąż mnie zadziwia
ten ów albo owy
nic więcej nie powiem
bo reszta milczeniem
wśród baśnie więc włożę
me złudne myślenie
że można odmienić
ich los - bańka pryska
tak już pozostanie
goryczy łyk mały...
bez szansy na cud
Grzesiowi za wiele mądrych słów...
jeśli zechcesz być mi druhem
takim wiernym jak Zawisza
ja ci dam posluchac uchem
jaka we mnie siedzi cisza
dwa kamyki o północy
zamierz z tego to cmentarza
ja wystrzelę je lecz z procy
bo ktoś obok nam zagraża
wezmę ciebie jak swą własność
na zły ruch ci nie pozwolę
a jeżeli chcesz mą jasność
to zrób coś mój ty sokole
zerwij kwiatki na uboczu
i podaruj mi wiązankę
potem nie schodź z moich oczu
bo być może któymś rankiem
zasłuchamy się w swe głosy
i za chwilę będę chciała
by poplątać twoje włosy
albo poznać wnętrze ciała
bądź mi gotów na wezwanie
niczym służka swojej pani
może powiem o mój Janie
zacznij pokaz- nie dla Ani
tylko dla mnie - taka wola
mą jest dziś- czy wyznasz szczerze
że ktoś ciebie nie zawoła
gdy się zajmę tobą - wierzę
że nam los pisany dobry
na sto dni albo i więcej
nie patrz w oczy tamtej kobry
wtedy dam i twarz i ręce
będziesz moim zbawcą chyba
moim paziem i okrętem
złapmy więc i wieloryba
co tam pływa za zakrętem ;)
potem razem popłyniemy
na tę wyspę która nęci
i już wieki zostaniemy
sami sobie- to mnie kręci
kończę wierszyk bo już pora
na czynności inne ważne
daj buziaka i zawołaj
tak wesoło i przyjaźnie
związki
Kłopotliwa to rozmowa
bo tu serce a tam głowa
bo tu relaks i podnieta
a tam czeka już kobieta
która będzie twoim rajem
lecz pożegnaj się z mym krajem
poodcinaj związki nasze
weź do serca - bo ja gaszę
to co jest a raczej było
czy daj więcej mi – o siło
która we mnie wciąż podnosisz
moją głowę – nie chcę prosić
bo gdy ogień już popiołem
nie chcę więcej – nie z mozołem
trudzić sie i płakać – po co
wezmę kogoś ciemną nocą
znów ta świeżość i brak troski
takie tylko z tego wnioski
że za długo się spotykać
nic dobrego nie wynika
zakochanie z jednej strony
a z tej drugiej- te androny
że nie zechesz mnie opuścić
aż do końca- po co w złości
mamy sobie przykre słowa
dawać skoro już się chowa
nasze wieczne pożądanie
już odeszło- popatrz na nie
wypaliło aż do końca
lepiej nie oglądać słońca
które zaszło na zachodzie
ja nie umiem – podaj w wodzie
swoje ręce na dobranoc
moze jeszce jedna ta noc
nam pisana na rozstanie
potem tylko to się stanie
że pójdziemy każde sobie
taka kolej- dzięki tobie
zrozumiałam prawidłowość
że nie lubię gdy mi gość
nie oddaje siebie w pełni
tylko to mnie tak zupełnie
kręci – jeśli brak afektu
ja odchodzę – intelektu
szukam oprócz tego śmiechu
na poważnie – bez oddechu?
sztywno nie chcę bo smuteczki
nie są dobre dla laleczki
pozabawiaj i rozśmieszaj
jeśli nie – to juz nie mieszaj
w moim życiu i tych owych
którzy chętni i gotowi
na rozmowy i podniety
ech- te ich zalety
są mi tak potrzebne ciągle
więc popatrzę – tak przeciągle
to na tego to na kwiatki
które rosną – mają płatki
daj mi rozkosz i zabawę
a ja wtedy się pobawię
bedzie miło będzie słodko
nawet mogę i idiotką
zagrać w naszym przedstawieniu
jeśli jest inaczej – Heniu ;)
zakończymy spektakl nasz
daj mi buzi no i pa:)
czwartek, 27 września 2012
marzenia...
zamieszanie wielkie robisz
swą osobą- lecz czy dobrą
twą metodą jest ucieczka
odrzucanie że masz problem
jaki lek podany w płynie
czy w kapsułce na cię wpłynie
byś znormalniał tak po prostu
a nie dusił w sobie żale
te pretensje nie na miejscu
i te krzyki co nie dają
nic nikomu oprócz złości
potem cisza- kamień w wodę
i tak dzień za dniem wciąż płynie
niczym struga w górskich stronach
jest tak czysta krystalicznie
że wciąż z chęcią w niej przeglądam
patrzę na lustrzaną glębię
i już wiem że spokój święty
jest mi milszy niż sto karet
fleszy błysk - patrzenie w słońce
bycie w centrum - stanie w kącie
dogadanie- wieczny pęd
co wybieram ene due
trochę tego i owego
i to kusi i to nęci
nie wiem jak mam wybrnąć skoro
dwoistości ciągle lubię
już zostanie tak - do końca?
jeśli zmienię się to wtedy
inny wiersz napiszę tobie
o różyczkach płatkach kwiatkach
na zielonej łące latem
o jesieni pełnej blasku
brązach oraz tej szarości
co nadejdzie mimochodem
zaszeleści zrzuci liście
i zostawi nagie drzewa
niczym słupy tak stojące
w ciszy mroku bez nadziei
na świt jakiś kolorowy
przejdzie jesień zima minie
czekam wiosną na twe wargi
na uśmiechy w pełnym słońcu
letnie stroje takie lekkie
chwila - będę bez odzienia
ale pst..nie o tym mowa
będzie lato powiem wtedy
co ja zechcę - teraz proszę
usiądź ze mną przy kominku
popatrz we mną w ogień srogi
co poniszczy wszystko jeśli
wrzucisz w niego garść igliwia
potem cisza błogi stan
jeszcze wina łyki dwa
i zaśniemy tak wtuleni
niczym misie w porze śniegu
całus daj mi na dobranoc
wiem- ta pora...taki czas
nocą
potrzebuję wiatru w oczy
a jeżeli zauroczy
tamten pan tak bardzo drogi
że pogubię swoje nogi
kiedy będę za nim biegła
wiem że da mi trochę piekła
trochę nieba ciut rozkoszy
a jeżeli u kokoszy
znajdę miejsce bo wśród ptaków
jest widocznych dużo znaków
oznajmiają że ta Ewa
wciąż na widok gołych ziewa
nie chce się pokazać w necie
ni w stołówce - w toalecie
nawet nie chce zdjąć już ciuszka
bo to tylko faramuszka
by podniecić tych siedzących
na swych kompach tych wiedzących
że nie muszą chodzić w gości
by coś wyrwać w swej nagości
grzech Onana wszędzie prawie
czyja długo tu zabawię
skoro real mnie pociąga
nie poradzi żadna ściąga
ja umówię się na kawę
dam buziaka i zabawię
porozmawiam o czym zechcesz
ale czy od razu też popieszczę
to jest kwestia wciąż otwarta
bo jedynie w głupich żartach
można chcieć szybkiego seksu
no a potem papa reksiu
następnego już nie będzie
więc całusa daj - ubędzie
trochę wody czy z kałuży
a jeżeli się powtórzy
jakaś miła sytuacja
dobra jest i szybka akcja
ale ja pożegnanam teraz
i zostawię same zera ;)
środa, 26 września 2012
Piotrom
dziękuję wam bardzo
za słowa i gesty
za te pocałunki
jak syrop klonowy
za kwiaty i szepty
wciskane w me ucho
gdy już pożądanie
owija nas szalem
ja wiem - to jest chwila
tracenia kontroli
nad ciałem bo drżenie
nad duszą bo słaba
zabieram na własność
te wasze tęsknoty
zaglądania w oczy
i długie milczenia
westchnienia tak ciche
że tylko ma skóra
odczuwa je jako
dotknięcie motyla
zachowam w pamięci
i nic nie jest proste
bo oni bo praca bo...
brak już ochoty
i tylko świadomość
że ogień mnie trawi
gdy pierwsze muśnięcia
dotyki pieszczoty
tak świeżo i lekko
z uśmiechem na ustach
odchodzę dokądśtam
na następny zew
sobota, 22 września 2012
Konradowi
Czy zechcesz kochany
wpaść do mnie na kawę
zaparzę i podam
gorącą w twe usta
napijesz się łyka
a potem następny
potrzymasz go chwilkę
a potem przelejesz
ze swych prosto w moje
zlizywać mi zaczniesz
te krople co spłyną
powoli rozkoszuj
się owym momentem
by potem smakować
mnie całą bez kawy ;)
me ciało już czeka
w gotowej pozycji
byś zechciał je
pieścić całować i lizać
a potem opowiesz
o moim zapachu
o moich wgłębieniach
lub też wypukłościach
połóżmy się cicho
by serca zabiły
jednakowym rytmem
jak jedna osoba
ciemnością owińmy
swe ciała a potem
westchnienia i szepty
a potem...no cóż
piątek, 21 września 2012
Koni...mi żal
NieKONIecznie Ty
będziesz mi się śnić
nie załamuj rąk
że odchodzę już
nie roztkliwiaj się
że to KONIec nasz
przecież jutro dzień
wstanie nowy świt
za dzień dwa? zapomnisz
jak nam było dobrze
serce pęknie ci
to chwilowe jest
nie rozpaczaj bo
znajdziesz jeszcze ją
która nie odtrąci
nie da ci kopniaka
ja ....no cóż nie jestem
stała ani wierna
nie wymagaj bym
była matką siostrą
nie zamierzam zostać
ani chwili dłużej
w końcu jesteś facet
a oni nie płaczą
nie chcę widzieć smutku
w twoich czarnych oczach
uśmiech mi podaruj
nie łzy jako grochy
nie praw też mi kazań
że jestem bez serca
że zmieniłam w zgliszcza
to co było piękne
proszę zrozum jedno
nie cofnie zegarek
czasu w którym jedność
połączyła nas
to się wypaliło
nie zburzyłam tego
odeszła namiętność
pragnienia ochoty
to że inny czeka
cóż... to jest ta kolej
że wciąż gdzieś za rogiem
spotykam nowego
gdy kończę z kimś znanym...
może jestem podła
może nazbyt chętna
na woń jakąś inną
która pachnie wiatrem
dymem znad ogniska
biegnę na rozstaja
byle poczuć w sobie
ten pęd tak rozkoszny
że aż płuca bolą
nie ustanę w miejscu
by patrzeć na ciebie
na twoje dumania
jakbyśmy znów razem...
co by było gdyby
działania potrzebne
nie tkwienie w marazmie
może chcę tamtego
a może owego
to niezdecydowanie
burzy we mnie krew
albo wykrzycz światu
kocham cię na wieki
albo znajdź podobną
która też rozmyśla
teraz mówię żegnaj
nie spotkam cię więcej
na mej drodze prostej
jak promienie słońca
skąpię się jak w deszczu
w cieple twoich ust
tak - na pożegnanie
dajmy sobie wargi
po raz ostatni
dotknijmy się czule
odchodzę bo pora
twoja już minęła
nadchodzi czas kogoś
zupełnie innego
Subskrybuj:
Posty (Atom)